Poranne mgły wylizało do
czysta słońce. W parku zapłonęły bożodrzewy i jawory, czerwone dęby
zjesienniały na amen i tylko słychać, jak lecą na ziemię pociski z żołędzi
zrzucanych przez wiatr i wiewiórki. Szpakowate stadko rozbójników wyjada z
trawnika jakiś białkowy drobiazg i niewiele sobie robi z ludzkiej obecności.
Mamusie w eleganckich wózkach wiozą przyszłość w nieznane. Staruszki wybierają
owoce i warzywa z ulicznego straganu, wymieniając przepisy na kisiel ze
świeżych żurawin. Niewidomy poprawia na nosie okulary i rozgląda się pośród
blokowiska pełnego odległych dźwięków. Na ostrokrzewach zaczynają czerwienić
się jagody obszczekiwane przez srokę.
Piękno świata łatwiej dostrzec w objęciach złotej jesieni, niż listopadowej szarugi...
OdpowiedzUsuńdobrze, że jest. a listopad musi poczekać na swoją kolejkę do zachwytów.
UsuńFajne są te Twoje opisy. Czuję jakby widziała i słyszała srokę, widziała staruszki i matki z dziećmi.
OdpowiedzUsuńNiedługo niestety liście spadną i nastanie szarość, ale potem zima, a za zimą wiosna, którą lubię.
to moje marzenie - napisać takie słowa, żeby oddały zimno topniejącego na policzku śniegu, albo gniew na działanie ignoranta. chciałbym napisać coś, co będzie się odbierało kompletem zmysłów.
UsuńWiewiórki teraz mają łapki pełne roboty... Lubię obserwować te rude puchate cuda.
OdpowiedzUsuń"Mamusie w eleganckich wózkach wiozą przyszłość w nieznane" - o tak... i nie ma z czego się śmiać... patrząc na system.
absolutnie nie ma, choć uwielbiam się śmiać.
Usuńfajny wpis :) Tusze Epson pozdrawiają ;)
OdpowiedzUsuńmiło słyszeć. trochę podobnych można tu znaleźć.
Usuń