Wystarczyła chwila nieuwagi,
aby w pęknięcie nocy wdarło się słońce i wygryzło całkiem okazałą dziurę. Aż
gołębie pouciekały w obliczu tej pazerności, która stopiła chłód chodników.
Klony wystrojone na tęczowo pyszniły się pośród parkowych alejek, z góry
patrząc na wiewiórcze zabawy w chowanego, wrony w zacięciu rozłupywały orzechy,
póki trwa urodzaj, na ligustrach czerniały zapomniane przez ptaki jagody.
Staruszkowie ciągali swoje torby na kółkach, mozolnie uzupełniając zapasy na
nadchodzącą zimę. Nikt się nie śmiał. Nie krzyczał radości. Tylko jakieś
niedopieszczone dzieciątko kwiliło swój żal do świata.
Szkoda, ze tak mało na co dzień radości , a przecież nawet tęczowe klony są powodem do uśmiechu.
OdpowiedzUsuńtrzeba tylko umieć je dostrzec.
UsuńMusiałam sprawdzić, cóż to jest ligustra... Okazało się, że dobrze znam te krzaczki, tylko z botaniki jak zwykle siadaj dwa. :)
OdpowiedzUsuńW Niemczech typowym obrazkiem nie są te torby ciągnięte na kółkach, staruszkowie tutaj najczęściej pchają przed sobą balkonik. I powiem Ci, że dla niektórych to naprawdę zbawienie, jeśli ledwo łazić mogą.
U mnie aura również jesienna, chociaż akurat dziś jeszcze dzień w miarę ciepły.
ci, którzy wymagają balkonika - u nas wynurzają się rzadziej, niż gatunki zagrożone wyginięciem. nie mają z kim i dokąd.
Usuń