Oczywiście – zapomniałem o
Jezusie, z włosami przyprószonymi siwizną i związanymi w koński ogon. Biegł
sobie z rynku w miejskie opłotki, jak legendarny amator maratonów. W cieniutkich ciżemkach parł
na paluszkach, nadwyrężając atletyczne łydki, jakby bał się obudzić legendy staromiejskie. Nawet Piłat to
rozumiał, że Jezusowi do twarzy w naturze, więc ubrał go w ciernie, żeby zdążył zakwitnąć żywymi pąsami róży spływającymi po twarzy, nim skostnieje w chłodzie zimy.
Zapomniałem również o
patrolu parkowym, gdy podejrzanie blady użytkownik wózka inwalidzkiego zliczał
drzewa i przechodniów skrupulatniej od wszędobylskich wiewiórek. I nawet chwili
nie poświęcił paniom okupującym ławeczkę i wymieniającym wciąż ciepłe ploteczki
pośród dojrzewającej jesieni, z trzepotem szarych skrzydeł strącających
żołędzie z czerwonego dębu. Ja również nie byłem wystarczająco intrygującym
widzeniem, by mi poświęcił chwilę swojego niewątpliwie cennego czasu.
Zapomniałem o pani uroczo
rozłożystej, spowitej w zielenie sugerujące, że wkrótce dojrzeją, choć na
twarzy czas zdążył już wyryć przeszłość pełna tajemnic. Pani… cóż… przestała
wierzyć, że trafi na okładkę tabloidów, ale jej brak wiary nie sprawia, że
przestała być piękną. Może tylko ze słuchem ma nie po drodze, żeby usłyszeć
westchnienia dojrzałej męskości, którą mija obojętnie.
Zapomniałem o warzywnej wystawce, gdzie ozdobne dynie wyrośnięte na kształt zielonokrwistych smoków zerkają na trotuary z cyniczną pewnością, że ktoś w końcu musi je dostrzec, że po świecie nadal chodzą dwunożne istoty, gotowe zachwycić się ich pięknem. Więc (gadzim zwyczajem) wygrzewają się w październikowym słońcu, akumulując energię i czekając na ludzkie uniesienia za kilka złotych od wybrańca.
Zapomniałem, że słońce
potrafi oślepić, nawet sięgając moich oczu spomiędzy liści dębu, że stać je na
to, by oszołomić mnie odbiciem od lustra wody, elewacji szykownej z kamienia
tak szlachetnego, że zachwycić się nim potrafi nawet w spiżu odlany Chrobry.
Zapomniałem skąd jestem i
dokąd zmierzam, choć drogi do domu nie zapomnę – mam nadzieję… Wracanie jest
wartością, której nie warto się przeciwstawiać.
Czasem faktycznie lepiej jest zapomnieć - przynajmniej na jakiś czas. Choć moja pamięć iście słoniowa bardzo rzadko dopuszcza takie nadużycia. :)
OdpowiedzUsuńsłonie są niesamowite. nie dość że zapamiętują zapachy, to jeszcze potrafią się nimi podzielić z innymi słoniami, żeby pamięć przetrwała - język słoni, to coś tak niezwykle bogatego, że ludzkie słowa mogą się wydawać ledwie protezą.
UsuńA wiesz, że ja też zapamiętuję o wiele więcej, niż tylko wydarzenia. Najlepszą pamięć mam jednak do obrazów. Raz wykonane zdjęcie zostaje też w mojej wewnętrznej pamięci, a nie tylko na nośniku. Mogę nie pamiętać jego daty, ale sam obraz nie znika. :)
UsuńMyślę, że jako ludzie sporo wprawdzie korzystamy na nowoczesnych metodach rozwoju społecznego, ale tracimy wrażliwości i wiele ważnych umiejętności z niej wynikających, a raczej nie potrafimy rejestrować pewnych wspomnień, albo ich opisywać sobie. Nikt nam w domu ani w szkole nie mówi, że warto, że trzeba, że kiedyś może będziemy chcieli do tego wrócić. Więc uczymy się tylko, jak przetrwać, zarobić kasę na życie itp. Czyli bardzo prozaicznych umiejętności.
dla mnie, najstarszym wspomnieniem jest zapach - dzisiaj potrafię go odnaleźć w innym mieście i wciąż nie wiem, czego dotyczy. ale wywołuje w głowie wspomnienia tak dawne, że trudne do ogarnięcie umysłem.
UsuńCiekawe, co piszesz o zapachu. Za mną chodzi od lat zapach, który pamiętam z wakacji w Tatrach. Spędzałam tam dużo czasu jako dziecko i nastolatka. W tym roku pojechałam pierwszy raz od wielu lat w góry i go odnalazłam. To jest zapach, który można poczuć tylko nad górskim potokiem, wydaje mi się mieszaniną zapachu wody i liści łopianu. Chciałam zabrać go ze sobą i zerwałam mały łopianowy liść, czego robić nie wolno w TPN, ale wygląda na to, że łopian i zimna górska woda tylko razem tworzą tę miłą woń.
OdpowiedzUsuńWięc zapach przechowuję w pamięci.
A świadomość, że on jest tam zawsze i że wystarczy tylko wsiąść do pociągu by go znowu poczuć bardzo mi się podoba. ☺
to znakomicie. w moim przypadku jest to zapach przejścia podziemnego, w którym były kibelki i sklepiki. nie mam pojęcia gdzie i kiedy mogłem go poczuć, ale obecnie potraie ów zapach odnaleźć w jednym z miejskich przejść podziemnych. i czasem idąc gdzieś nieopodal - skręcam, żeby sprawdzić, czy sobie coś przypomnę.
UsuńByle byś wszystkiego nie zapomniał jak starsi ludzie z demencją :)
OdpowiedzUsuńdużo wrażeń. to był niezwykły dzień - widziałem aż tyle, że słowa przepychały się, szukając miejsca na podium.
Usuń