Pośród kurtek oblegających chodniki krótkie spodenki zdawały się być
ekstrawagancją, podkreśloną jeszcze rudym owłosieniem wspinającym się po udach niczym bluszcz ku słońcu, choć z cokolwiek odmiennym i nieoczekiwanym rezultatem. Gość z gatunku
wyposażonych na bogato w tkankę zarówno miękką, jak i tę twardszą podpięty był
do programu zewnętrznego poprzez uszy i tańczył głową, rękami czynił
podejrzanie wężowe ruchy i drobił nóżkami niczym przerośnięta baletnica rodem z
jeziora łabędziego. Całkiem niedaleko pochrząkiwał przerośniętym silnikiem
dwuosobowy samochód ledwie mieszczący miniaturę King Konga o ramionach
grubszych od ud nie cierpiących na anoreksję. King Kong oczywiście odziany był
wystarczająco ubogo, żeby można było podziwiać dywan na klatce piersiowej i wszystko
to, czym obdarzyła go siłownia. Poza rozumem, który najwyraźniej jest
przeźroczysty, albo skwapliwie chowa się w cieniu bogactwa. Pani siedząca w BMW
o rejestracji z odległych stron przemawiała do pustego wnętrza gestykulując i
przewracając oczami by omijać dzielące piersi zacisze ocienionego, głębokiego wąwozu – aż dziw, że miała czas patrzeć na drogę. Chyba
niedokładnie, bo King Konga nie dostrzegła, co było wyczynem godnym
uwiecznienia w księgach. Pomimo tłoku na przystanku nie dostrzegłem ani Galla,
ani Anonima, więc postanowiłem równie anonimowo uwiecznić w imieniu nieobecnych
kronikarzy owo widzenie. Czarnoskóry biegacz uciekał zawzięcie przed gęsią
skórką, wdychając spaliny, żeby przypadkiem nie odbarwić się pod wpływem
czystszych, więc zapewne szkodliwych wersji powietrza. Korki wlewały się w
Miasto i sączyły jadowite pomruki, co staje się normą, ilekroć niebo wypluje
choć odrobinę wilgoci.
Rzeczywiście letnie, poczułam jeszcze lato we wpisie.
OdpowiedzUsuńposzukam więcej, żeby zostało trochę dłużej.
UsuńOd BMW osobiście wolę stary model angielskiego Astona Martina, bo kocham stare samochody.
OdpowiedzUsuńWitaj Oko, dawno mnie nie było, ale cały czas pamiętam o twoim blogu i będę zaglądała.
Pozdrawiam serdecznie
najwyraźniej miałaś coś do zrobienia, co nie pozwalało bywać.
Usuńudało się?
Odbarwiony Murzyn faktycznie mógłby poczuć się źle.
OdpowiedzUsuńWiesz, zastanawiałam się już kilka razy nad fenomenem tych widzeń przelanych na blog i pewnego razu postanowiłam spojrzeć na ulicę Twoimi oczami. Ku mojemu zdumieniu, udało się.
to świetna zabawa, żeby umysł nie zamarzł. cieszę się, że się udało.
UsuńZrobiłam to jedynie w głowie, więc się ulotniło. Ale udało się.
Usuńnoszenie w głowie jest trudne, ale da się zrobić - ja układam gotowe zdania, żeby nazwać widziane - wtedy trzyma się łepetyny. a przy komputerze, to już bezczelnie zrzynam z głowy.
UsuńGdybym miała w zasięgu jakieś miasto, mogłabym pobawić się w kronikarza widzeń. Ostatni raz zapisałam wszystko co widziałam na ulicach Trójmiasta. Włączyłam do tego wszystkich ludzi, którzy mnie zaczepiali, bo mam taką dziwną przypadłość, że w miastach dość często mnie ktoś zagadnie. I Warszawa, tak, stamtąd też przywożę widzenia. Ale kiedy to było... Zbyt rzadko, stanowczo zbyt rzadko.
OdpowiedzUsuńwięc zmień to, skoro zbyt rzadko.
Usuń