Zamknięte w pokoju dwa
pięknoduchy zażywały swobody. Wolności spiętej kagańcem ścian. Troszkę się
kotłowało, troszkę chichotały, ale w sumie dom w posadach nie drżał. Dopiero,
kiedy nastała cisza – zrobiło się naprawdę groźnie. Każda mama wie, że cisza
jest zapowiedzią końca świata, albo przynajmniej wielkiej, nieopanowanej
rewolucji z dowolnie doklejonym epitetem. Ciszy należy nasłuchiwać w skupieniu.
I zbroić się. Szykować na najgorsze.
Cisza dramatycznie
trwała, rosła, piętrzyła się, rodząc w głowie podejrzenia wykładniczo
zmierzające ku autodestrukcji. Świat pisał testament, psy łkały rozdzierająco.
Obcy namnażali się i ostrzyli szpony.
Nieznośnie, boleśnie
ostrożnie, drzwi uchyliły się na ułamek sekundy przed anihilacją Ziemi:
-Pić…
Dobre, zbudowane napięcie i niezła puenta.
OdpowiedzUsuńświat umiera z pragnienia. to dramatycznie poważna sprawa!
Usuń