Pani ubrana jedynie w odważny makijaż paliła papierosa leżąc w pustej, tłusto-białej wannie. Labirynty bezdroży rozlicznych tatuaży odbierały widzeniu naturalność, sprawiając, że obserwator rozpaczliwie błądziłyby po jej nagości usiłując znaleźć bezpieczną przystań, w której mogłyby zakotwiczyć na dłużej, bez obawy, iż okaleczy cumę mocno nadwyrężonej pępowiny. Jednak obserwatora nie było, więc tatuaże ostrożnie rozluźniały się, miękły, grzały, i z czasem pozwoliły sobie na otwartość małża poddanego męskiej presji specjalistycznych szczypiec. Wreszcie! Zbyt długo spętane były wzrokiem domagającym się wyjaśnień.
Miliardy
obcych wiecznie usiłowało pytać „dlaczego”, a ich wzrok był tak pełen pytań, że
nie urodziło się dotąd aż tak ciekawe świata dzieciątko, chociaż każdego dnia podobne
pytanie powiela niezliczona rzesza niedorostków. Ogryzków człowieka, zalążków
ledwie. Teraz tatuaże mogły leżeć beztrosko, jak wylinka żmii pośród oczeretów,
czy innych ostrokrzewów. Papieros był zbyt krótki dla niespotykanej beztroski, szczęściem
w zasięgu leżały kolejne, prężące się w postawie na baczność pomiędzy licznym
stadkiem im podobnych. Można było pozwolić sobie na nałogi. Na otwartość. Na
zatracenie.
Kobieta
przymknęła oczy. Najwyraźniej ogarnął ją spokój, z jakim góry przyjmują
styczniowy przydział śniegu. Leżała w półśnie, pośród dymu unoszącego się
drżącą wstążką pod sufit, gdzie kłębił się usiłując wznieść się jeszcze
odrobinę. Musiała czuć się swobodnie i bezpiecznie, skoro tak skromnie ubrana
weszła do wanny. Że dziwne? Skoro chciała uciec od pytań, od konieczności
składania niekończących się wyjaśnień, od zarazy powszechnej ciekawości, od
policzków pogardy, gdy wzrok obcych bezskutecznie przedzierał się przez warstwy
malunków, by dotknąć nagości.
Gdyby jednak
strach kazał jej kryć się w wannie, niczym żółw w skorupie – czyż jej oddech
mógłby być tak spokojnym? Czy pozwoliłby na drzemkę? Gdzieś z niedaleka sączyły
się dźwięki pianina wsparte żeńskim głosem. Po twarzy poruszały się czarne na
ogół kreski wijąc się na kształt uśmiechu. Zasnęła z nim, choć może to było
wyłącznie złudzenie? Pozór, podobny karminowemu uśmiechowi klowna na białej
ścianie malowanej twarzy?
Zasnęła,
pozwalając skórze odprężyć się. Tatuaże powoli traciły ostrość rysów i barw.
Ostrożnie penetrowały okolicę, rezygnując z ciepła ich nosicielki. Zsuwały się
po kolei, w tajemniczym rytuale, a kiedy nazbierało się ich wystarczająco dużo
– uwiły gniazdo, moszcząc je własnymi, wątłymi ciałkami. Otuliły kobietę kołdrą
plecioną z ich skrytego znaczenia. Kobieta westchnęła, a jej uśmiech, teraz już
nagi rozświetlił twarz.
Spała
niewinnością dziecka, pilnowana przez zastępy malowideł węszących wokół i
szukających wroga, który mógłby się ukryć gdzieś, gdzie zaburzyłby sen. Tatuaże
pożerały nieostrożne muchy, cichostope pająki i tłumiły burczenie w trzewiach
rur. Kobieta spała z lekkością codziennej, czarno-białej gazety, powoli
roztapiając się pośród mdląco skrzącej emalii wanny.
Jakiś
dźwięk, mocniejszy od innych, przedarł się przez falbanę zapory. Ktoś ochryple
wulgarny dobijał się do drzwi pomstując zaciekle. Przez ciało kobiety przebiegł
dreszcz. Tatuaże rzuciły się w opętańczym pośpiechu i zasiadły na swoich
miejscach, zanim otworzyła oczy. Resztki snu spływały z jej twarzy, gdy
obracała głowę w kierunku drzwi łazienki.
- Znowu! –
zaklęła szpetnie – Żeby go szlag trafił! Pora zbesztać kretyna, aż mu kapcie
spadną. Może jutro się nie pojawi?
...ale dziwnie jest jakoś gdy zbesztany przestaje się pojawiać.
OdpowiedzUsuń"Jak bardzo trzeba być samą by doprowadzić do końca swoje zamierzenie..."-nie to nie cytat z Pana a ze mnie, chociaż nienapisany nigdzie wcześniej. Kochanki oczekują zainteresowania nie umiejąc dostrzec, że romans jest treścią a aktorzy...cóż...są figurami.
wymaganie logiki od ludzi, to chyba trochę zbyt wiele. jeśli aktorzy są figurami,to znakomita sytuacja - mogliby być ledwie pionkami, albo tłem.
UsuńPewnie stworzy ktoś i taką sztukę ,że to widzowie będą odtwarzać fabułę przedstawienia wykorzystując aktorów. Fabułę którą sami stworzą.
OdpowiedzUsuńu Grotowskiego zdarzało się, że widownia stawała się sceną, a widzowie aktorami. zdarzało się, że aktorzy ukrywali się pośród widowni i reagowali.
Usuń