Zdawała się mieć czterdziestoletnią świadomość ciała upakowaną w siedemnastoletniej głowie. Nie tylko głowie, bo jej kształt kocio wyginający się na parapecie z widokiem oceanicznej plaży szumiącej na krawędziach roztrzaskującymi się, drobnymi łukami fal potrafił rozmruczeć tak niecne fantazje, że ciężko było powstrzymać skowyt.
Na stopach
miała grube skarpety z brudnobiałej wełny. Najwyraźniej wystarczały jej za cały
strój bo reszta ciała lizana była lubieżnym słońcem. Skóra dawała świadectwo,
że niedawno przyjechała. Wciąż była trochę jaśniejsza od pożółkłego piasku na
plaży, a do tego mokrego, brakowało naprawdę dużo.
Szyby robiły
co mogły, żeby rozproszyć słońce i ubrać ją w kolory rozszczepionego światła.
Po kręgosłupie tańczyły drobne refleksy i staczały się, by ze stężałych sutków
skapywać na parapet. Ależ chciałem je wypić. Światło ogrzane jej piersiami
miało moc smoczych łez – stwarzało mężczyznę!
Siedziałem w
sztywnym bezruchu, zapadnięty w fotel z jakiejś egzotycznej wikliny, z bambusa,
ratanu, czy palmowych liści. Siedziałem i bałem się drgnąć, żeby nie szeleścić,
nie zajęczeć skargą drewna. Klęcząc na parapecie, wyglądała jak zabiedzony
chart. Tańczyła ze stopami uniesionymi wyżej pośladków, a długie włosy nie
pozwalały przyjrzeć się twarzy.
Wiedziała,
że tu jestem. Wiedziała, że wzroku nie oderwę, choćby plażą wędrował święty
Mikołaj wachlując się czapką z pomponem, bo upał. Fakt. Upał był za oknem i we
mnie. Wentylator pod sufitem mozolił się, żeby zabełtać mi widzenie, ale
ignorowałem jego wysiłek. Pieta nie stoi z takim skamieniałym zacięciem, jak ja
siedziałem. Osamotniała mucha najwyraźniej czuła, że wielkim byłoby nietaktem
skrzyżować trajektorię lotu z moim zapatrzeniem. Wiedziała, że tak gorących
obelg nie zniosłaby jej krucha powłoka.
Jazz sączył
się niespiesznie, dziewczyna z premedytacją, nieznośnie zasłaniała banalny
pejzaż, w którym nic nie zmieniło się przez ostatnie miliard lat łukami, jakich
brzeg morski mógł pozazdrościć. Pewnie nigdy nie opalała się w bikini. Piersi
chowała w kieszenie stanika idąc do baru, lecz nie tu. Resztka pamięci
sięgnąłem chwili, kiedy weszła, a cicha skarga zapiaszczonych zawiasów zlała
się w jedno z dźwiękiem sfruwających z niej bardzo ubogo skrojonych
fatałaszków.
Parapet miał
prawie metr szerokości. Architekt musiał chyba oglądać podobną sekwencję, skoro
z takim rozmachem go zaprojektował. Rama wnęki okiennej również stworzona była
dla takiej chwili, a nastoletnia doskonałość przeciągała się w niej z gibkością
jaguara ruszającego na łowy. Tryskałem gotowością, pożądaniem.
Ona? Jeżeli
tryskała czymkolwiek, to obojętnością - może udawaną, ale tak perfekcyjnie, że
nie byłem w stanie rozpoznać. Słońce spijało mikroskopijne krople wilgoci z jej
pleców, albo prześwietlało je diamentowym blaskiem. Była zbyt piękna na tej
pokój. Hotelowy, zagubiony w nieskończoności świata, nad brzegiem falującej po
kres świata płaszczyzny o rozmiarach niedostępnych ludzkiemu pojęciu.
Mijały eony,
a ona zasiedlała urodą parapet bez śladu znużenia. Wreszcie popatrzyła na mnie
wzrokiem napełnionym całym tym oceanem. Zimnym błękitem pobrzękującym
nieoczywista zielenią, odbiciem nieba bez kresu i tonią najgłębszą z głębokich.
Poczułem się jeszcze mniejszy, gdy zeskoczyła i położyła dłonie nad biodrami.
Nie wiem czy istnieje stopień wyższy od szaleństwa, ale zaistniał. Dla mnie, w tę chwilę, kiedy trójkąt wyzłoconego słońcem futerka patrzył na mój zachwyt.
- Masz
brudne okno! – Powiedziała wkładając w usta jeden z drobnych palców – Jutro
przyjdę je umyć, jeśli chcesz… Chcesz?
Z zapałem
kiwałem głową, jakby od tego miało zależeć dalsze istnienie świata.
- To pa!
Przygotuj się – szła już w stronę drzwi i zwinnie schylając się podniosła z podłogi
skrawki materiału, które zrzuciła wchodząc – Dziesięć dolców!
Masz za swoje, tyle napięcia i zachwytu, a tu taka proza.
OdpowiedzUsuńno właśnie proza... - nie chciałem chwalić się na stronie głównej, więc tu się Tobie (jako pierwszej) pochwalę - to był tysięczny wpis tutaj.
UsuńGratuluję, masz niezwykły talent do gromadzenia słów.
Usuńdziękuję.
UsuńWspomnienie z wakacji?
OdpowiedzUsuńnie - wymyślone. do takiego obrazka
Usuńhttps://www.youtube.com/watch?v=_Wt666rV1IA
Super, niezłe pole dla wyobraźni!
Usuńkażdy pretekst jest dobry, żeby pobudzić szare komórki do działania.
UsuńAby na pewno szare komórki?
OdpowiedzUsuńa jakie? spłowiały? czy zakurzyły się?
Usuń