Tłusty, zadowolony księżyc upodobał sobie płożące
jałowce, śpiące pod jeszcze martwymi powiekami okien. Z kłujących gałązek zlizywał
kryształy błyszczącego przymrozku, jakby to był lukier na pączku pachnącym
ciepłem matczynej ręki i różą kobiety spełnionej. Patrzyłem niemo, bo cóż mówić
w obliczu przemijającej urody? Niebo zmarszczyło brew i falę drobnej rzęsy pchnęło
w stronę rumianej twarzy. Chmury nieśmiało zakwitły gęstym fioletem, nieśmiało
różowiąc się na granicach, lecz zbyt nisko płynęły, żeby otrzeć pot z czoła
zmęczonego księżyca. Rozkład jazdy pomalowany lodowym oddechem był tyle piękny,
co bezużyteczny – jak kwiaty, czy motyle. Tylko kobieta może zrozumieć ich
zasadność zaklętą w ulotnym pięknie.
Tylko kobieta, bo kobieta patrzy oczami muchy...
OdpowiedzUsuńchyba nie na wszystko tak patrzy... mucha szuka przede wszystkim na ujemnej skali piękna.
Usuń