Drobny śnieg droczył się z grawitacją i tańczył
w mdłym świetle latarni podskakując i niknąc poza zasięgiem widzenia. Asfaltem,
wlewały się do Miasta pary reflektorów – jedne za drugimi, niekończącym się
różańcem, więc może poloneza tańczyły, by gdzieś tam zawrócić i skłonić się
sobie nawzajem. Psy skradały się na paluszkach – może zimno im było w łapy,
więc ostrożnie, wydychając bałwanki radosnej pary przemierzały te same ścieżki,
którymi szły wczoraj i witały świeże warstwy zapachów położonych na ich
tropach. Noc ustępuje coraz niechętniej i trzeba ja przepędzać. Sprzątaczki wytrwale
machają miotłami – bezskutecznie. Noc czochra się o korony formowanych klonów,
albo pieści się w falach brzozowych witek. Niewidzialne gawrony rechoczą
rubasznie, a samotny sopranista kwili zawody miłosne, skromnie schowany w cień
budynku. Pośród chłodu, przydałby się choćby kolorowy papierek, żeby był powód
do uśmiechu i wyjęcia oczu spod krzepnącej zawiesiny bezruchu. Wiem – mogłem spać
dłużej…
Ależ nie, nie, nie - tylko przed świtem tyle się dzieje w półmroku.
OdpowiedzUsuńteraz, to niemal wszystko zamarło. od życia poczynając.
UsuńPrzed świtem jest najciemniej... Ale Ty nawet noc opisujesz tak że chce się więcej...
OdpowiedzUsuńmróz skrzy się na żywopłotach i barwi okna, jakby to były polerowane diamenty. latarnie, światła samochodów, łuna z kosmosu, księżyc... światła nie brakuje.
UsuńŚwiatło najpiękniej daje swój popis tam gdzie ciemno... Po to jest Światło.
UsuńI słowa które dajesz w prezencie... Bo to prezenty dla duszy.
dzięki.
Usuń