czwartek, 8 lipca 2021

Parę kroków więcej.

 

Pani, wyższa niż moje o mnie mniemanie uśmiechała się z wysokości niedostępnej nawet czubkom włosów. Coś tam dyskretnie przegryzała, jednak musiała to być ambrozja, albo coś jeszcze lepszego, bo uśmiech miała szelmowski. Inna, szczuplejsza od ramy rowerowej przemknęła obok, wietrząc Miasto z obojętności. Angielscy kibice bełkotali coś buńczucznie, lecz połowa z nich poległa na stolikach jakiejś rynkowej burgerowni, śpiąc we własnych rzygowinach. Pachniały kobiety piękniejsze od kwiatów budzących się dopiero w zaciszach sypialni na placu, znanego każdemu tubylcowi, który kiedykolwiek potrzebował kwiecia, by upiększyć chwilę – bo przecież nie partnerkę, która piękną jest od zawsze. Patrzyłem na panią, wyposażoną w przenośną kawiarnię, która gawędziła z drugim końcem telefonicznego łącza. Trwale podpisana była niewiele powyżej piersi, więc zapewne był ktoś, kto mawiał do niej MOJA. Dojrzała kobieta w szeregu luster usiłowała być krytyczną wobec własnej figury więc dreptała w kolejce, starając się odnaleźć idealną pozę – niepotrzebnie. Figurą mogłaby zawstydzić świeżo wyklutą Afrodytę. Szedłem pośród tych wszystkich kobiet, odzianych w jedynie słuszną czerń, lecz w każdym możliwym odcieniu. Nawet Rolls-Royce nie jest tak przywiązany do maści karoserii, jak niewiasty do barwy stroju. Odważnie krótkie spodenki przeplatały się z kurtkami, bose nogi w sandałkach z tymi ciężkozbrojnymi, zdrowotnie martenowskimi, makijaże drapieżne, bogate i wyzywające, obok fryzur w kolorach kwiatu fuksji (nie wierzę, że aż tak dałem się podejść niewiastom, by własnosłownie użyć podobnej konstrukcji, bo fuksja, to dla mnie wciąż kwiat, a nie kolor, ale jednak – usiłuję być zrozumiały choć i to słabo mnie usprawiedliwia). Bladość doskonała, pomieszana z wciąż pachnącą egzotyką opalenizną miesza się tworząc szachownicę przesuwającą się nieskończonym płynnym obrazem. Warto wyjść do ludzi. Naprawdę. Podsłuchiwałem ciszę i harmider snując się pomiędzy głowami ozdobionymi słuchawkami których ilość wiecznie mnie zastanawia. Skąd się bierze tak wielu... melomanów?

8 komentarzy:

  1. Lato, lato, więc pole do obserwacji odsłonięte i widoczne z pozycji całej sylwetki od czubka głowy po pięty. Radość, bo barwy, kwiaty i słońce. Nawet nadmiar nie przeszkadza i szelmowski uśmiech.
    Serdeczności

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. brakuje raczej. ludzi mniej niż zazwyczaj trzeba iść do rynku eby sie nasycić.

      Usuń
  2. Niewiasty przywiązane do barwy stroju. Czym przywiązane? Sznurem?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie śmiem pytać obcych kobiet, dlaczego wybierają czerń. spróbuj sama!

      Usuń
  3. A gdzież Ty wypatrzyłeś takie takie Panie, Kobiety, Niewiasty? Ja też czasem wychodzę do ludzi ale "te Ludzie u mnie jakieś inne są"

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie wszyscy słuchają muzyki:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. są i tacy którzy mają utopiony w ekranie wzrok.

      Usuń