Mgły
wstają spomiędzy drzew i kierują się ku Rzece. Bo tam most, na którego wantach
płakać można do woli, a i tak nikt nie zobaczy, bo pośpiech międzymiastowy wyklucza
zauważenia. Latarnie zerkają spod oka na wysiłki noszowych, którym wczesna pora
nie przeszkadza w rutynowej wymianie uprzejmości z kimś, kto wymaga szpitalnego
łóżka, by wciąż trwać. Powietrze pachnie szybko ulatniającą się wilgocią, cisza
i tylko odległe dźwięki wskazujące, że gdzieś trwa jednak życie. Sroki rechoczą
obrzydliwie, jakby kpiły z mojego spokoju, ale to nic – za chwilę i one zaczną
dyszeć z pragnienia.
Niby pośrodku niczego...Ale Ty tak opisujesz że zawsze coś jest cos co warto opisać i poczuć.
OdpowiedzUsuńmałe życie pełne jest drobiazgów, nad jakimi warto się pochylić - małe? to tylko kwestia skali! dla ludzi małe są owady, a poniżej są przecież pojedyncze atomy, które również nie są monolitem, a maja części składowe. nad nami? kosmos - wciąż większy i bez granic - dla nas. a jeśli to ludzie są elektronami we wszechświecie z punktu widzenia mgławic? nasza nieskończoność może mieć dla kogoś skalę równa milimetrom. albo mniej.
Usuń