Zatrzymuję
czas, żeby nie uronić ulotnej chwili. Przewijam cierpliwie do wtedy gdy mimochodem
dostrzeżona dziewczyna - dziecko niemal, wspinając się na palce, usiłuje
dosięgnąć wargami jeszcze nie zarośniętych policzków chłopca, który drżącym
głosem obiecuje wzajemność wiekuistą. Wierzą oboje, głęboko, niewzruszenie.
Piękni są w tej swojej naiwności. Zachwycająco bezbronni, wzruszająco czyści.
Ona podnosi jedną z nóg żeby na palcach drugiej sięgnąć wyżej, do oczu, z
których bezwstydnie spija uwielbienie, on przeklina własne ciało, że posiada
tylko dwie ręce, kiedy pragnienie potrzebuje ich setki, by objąć, zaborczo
odbierając oddech, zagarnąć na własność, nie zostawiając światu nawet aluzji
cienia, w jakim zaistniałaby wolną.
Ach...
OdpowiedzUsuńoch...
UsuńMiłość ma macek więcej od ośmiornicy♥️♥️
OdpowiedzUsuńnawet więcej niż stonoga nóg.
UsuńSkoro wspominasz o naiwności, to nie może to skończyć się dobrze...
OdpowiedzUsuńnaiwny, to słowo, które sprostytuowaliśmy, bo znaczyło, prostotę i naturalność.
UsuńI (jak dobrze) pomyśleć, że dzieciństwo może trwać całe życie. Z tego się nie wyrasta.
OdpowiedzUsuńmoże nie oznacza że trwa.
UsuńKażda miłość jest pierwsza. Nieważne, czy rzeczywiście jest pierwsza, druga czy dziesiąta, zawsze stawia nas w obliczu nieznanego... :)
OdpowiedzUsuńładne to. bardzo mi się podoba.
UsuńPięknie i obrazowo :-)
OdpowiedzUsuństo słów to spora przestrzeń. można poszaleć.
Usuń