Zamierzał cię ukrzyżować publicznie. Kamieniami
unicestwić rozpasane marzenia i myśli zuchwałe. Wybić z głowy wszystko, co
życie tchnąć raczyło w twoje wątłe ciało.
Przyznaj się – nigdy nie chciałaś zostać
wielką, chociaż wyznanie wcale cię nie usprawiedliwia. Nie chciałaś być szarą
myszką, ofiarą brutala, przemieszczającego się między libacjami na marginesach
życia publicznego.
Krzyczałaś, że boli, ale dziś krzyczą
wszyscy, a nie rozumie nikt. Może zbyt wiele jest krzyku? Może za mało obciętych
języków, rąk, gardeł?
Pierwszemu, którego jedwabny krawat nie
był splamiony ketchupem obiecałaś wzajemność. Żarliwie – jak zdrajca. Uwierzył,
mimo że był psychopatą. Zasadniczym i skrupulatnym. Kiedy dostrzegł fałsz –
zabił! Ciebie!
Ale jak można obciąć gardło? Ono tak jakoś w środku jest...
OdpowiedzUsuńnożyczkami? gdyby było proste, zbyt wiele ich poległoby z byle powodu.
UsuńZnakomite!
OdpowiedzUsuńnie wiem. dziś nie przekonuje.
UsuńKażdy ma swoje wrażenia.
UsuńDla mnie - znakomite!
miło słyszeć. aż przeczytałem ze trzy razy.
Usuń