Gdzieś
pomiędzy deszczami udało się przedreptać kilka kroków. Pozbierać szyszki
większe od wszystkich, jakie dotąd udało się znaleźć, podejrzeć, jak wije się
bluszcz duszący koronę jesionu, powąchać różę wspinającą się po żywopłocie powąchać
kwietne łąki posiane między chodnikami, a posesjami. Posłuchać zaklęć pijanego
obcokrajowca, a nawet zerknąć na dzieci potrafiące zasnąć w autobusie pomiędzy
przystankami. Po niebie wciąż snuły się niedopowiedzenia i wątki z burzową przyszłością
słaniały się przy widnokręgu. Kwitnące żywopłoty przepychały się z aromatem, żeby
zdążyć przed deszczem i zwabić owady, które pozwolą im na brzemienność. Nic.
Zwyczajność taka, którą każdy mógłby sobie podejrzeć, gdyby tylko chciał. Ja?
Chciałem.
Błogostan.
OdpowiedzUsuńtylko się cieszyć, kiedy dotyka.
UsuńNajważniejsze żeby chcieć i zrealizować, choćby te parę kroków.
OdpowiedzUsuńtak. po prostu.
UsuńZrobiło się tutaj jakoś ciemno?
OdpowiedzUsuńTzn. mam na myśli kolor tła ;)
Usuńtak, troszeczkę przyciemniłem, żeby nie kłuło w oczy ostrym kontrastem
Usuń