Czekam, aż skiśniesz. Nie
spieszy mi się, ale skiśniesz szybko, bo jest lato, a beczka postawiona w upale.
Smród już wczoraj zwabił nawet najbardziej leniwe muchy. Teraz, wokół niej
krążą wszystkie z całej okolicy. Nie podejrzewałem cię o taką zaborczość. O
popularność, z jaką borykają się gwiazdy rocka. Łatwo ci przyszła. Wystarczyło,
żebym upakował do beczki wspomnienie po tobie. W wielu, niestarannie pociętych
fragmentach. Rzeźnik skląłby mnie na czym świat stoi za taką bezmyślność i
psucie towaru. Ale ja… Czekam aż skiśniesz. Nie chcę jeść. Chcę pić. Wypić to, co
z ciebie zostanie, kiedy rozłożysz się we własnych sokach, w wodzie. Zgnilizna
kipi pod dębowym deklem. Słyszę, jak szumi mętną pianą rozbijającą się o brzeg
naczynia.
Naprawdę myślałaś, że ja…?
Przed tobą było kilka naiwnych, one też sądziły. Albo zdawało się im, że
wiedzą. A potem obcinałem im włosy i wkładałem do beczki, jak się wkłada koper
do słoja z ogórkami, żeby nabrały dodatkowego aromatu. Tamte beczki wypiłem już
dawno. Nie mam zębów… Wybiłem je sobie sam, żeby nie ulec pokusom. Teraz nie mogę gryźć. Mogę tylko pić. Oblizuję się na myśl, jak
smaczną będziesz, kiedy dojrzejesz w beczce. Muchy już to wiedzą i krążą bez
końca pijane rozkoszą. Ja czekam… Zasłużyłaś na szacunek. Na cierpliwość. Wtedy,
gdy przyszłaś do mnie i rozsunęłaś uda, żebym mógł skosztować twojego aromatu…
Spijałem niebo z muszli twojej intymności, a ty krzyczałaś moją radość.
Okrążam beczkę, głaszcząc
dębowe klepki, których nigdy nie skaziło sfermentowane winogrono. W nim fermentują
wyłącznie kobiety. Młode, jak ty. Piękne i pachnące uryną. Zanim… Ale to
przecież wiesz… Zanim poćwiartowałem cię i ułożyłem w marynacie… uczyłem cię,
jak trzeba nasiąknąć strachem. Przerażeniem, które sprawia, że mięso kruszeje i
odchodzi od kości, rozkwita, niczym róża pod wpływem słońca. Ty też
rozkwitniesz. Już rozkwitasz… Muchy to wiedzą doskonale, a ja czekam. Nie chcę
cię zepsuć własną niecierpliwością. Dojrzewaj w spokoju. Gdy przyjdzie czas
wypiję cię całą. Wypiję naszą miłość, która dojrzewa do ideału. Nakarmię się
tobą i będę wspominał. Chyba nikt cię tak nie kochał jak ja. Dozgonnie i bez
reszty. Wypiję cię całą, a potem wejdę do beczki i skulę się na dnie, jakbym
leżał w twoim łonie i zlizywał będę wszystko, czym pozwolisz mi się uraczyć. Będę
dotykał beczki, jakbym dotykał twojego brzucha od wewnątrz i oblizując palce
poszukam twojej miłości, nim mnie beczka wypluje nieprzytomnego, winnego,
szukającego twojej bliskości.
Będę cię klął, będę skamlał z
żalu i tęsknoty, gdy cię zabraknie, a potem zdradzę. Porzucę dla innej. Wiesz?
Bez matki ciężko żyć. Poszukam innej. Znowu ubiorę się w ten garnitur, po którego
klapach przesuwałaś ręką ciesząc się jego miękkością, znów pójdę do
restauracji, wypatrywać nowej matki, która swoim wzrokiem przyciągnie mnie, jak
oko nocnej lampy przyciąga uwagę ćmy. Poddam się jej. Poddam nakazowi chwili. A
potem będę delektował się aromatem jej włosów, smakiem skóry schowanej za uchem.
A potem… Nie gniewaj się. Potrzebuję matki. Jej ciepła, jej soków, jej całej.
Tylko ci, którzy zapomnieli mogą sobie pozwolić, żeby się wyprzeć, ale ich też
dopadnie. Kiedyś. Wystarczy, że w mroku samotnej nocy poczują w nozdrzach
aromat. Narkotyk, jakim jest życie. Dane przez matkę.
A ty? Sądzisz, że jesteś
wolnym człowiekiem? Że nie pragniesz i nie kochasz? Że wolny jesteś od łona
wypełnionego tobą i miłością, NIĄ! Też zjadałeś matkę, a dziś krzywisz się na
myśl, że może żyć ktoś, kto wciąż pragnie karmić się jej ciałem. Jej sokiem.
Nią! Że nie zapomniał i każdego dnia oblizuje się na myśl, że są lepsze potrawy
niż wątróbka drobiowa, czy surówka z selera naciowego. Potrawy kompletne, pełne
życiodajnych soków i nie potrzebujące przypraw innych, niż miłość. Jeśli jesteś
wystarczająco tępy, żeby nie rozumieć – zostań. Ja poszukam dla siebie matki.
Ciepłej, kochającej. Smacznej, jak nic na świecie.
No nie, a ja przymierzam, się do robienia kiszonek przez cały rok, ze wszystkiego...oprócz ćwiartowanych ludzi.
OdpowiedzUsuńw razie czego przepis masz... tylko skąd wziąć dębową beczkę?
UsuńKupię duży słój...
Usuńpowodzenia - daj znać, jakie smaki osiągniesz. i jakie powodzenie.
Usuń"Naprawdę myślałaś, że ja…? Przed tobą było kilka naiwnych, one też sądziły. Albo zdawało się im, że wiedzą" - nie uczymy się na błędach innych, ciągle na swoich i tak każdy i tak zawsze... I ja też...
OdpowiedzUsuńrzeczą ludzką jest błądzić - tak sobie wymyślił ktoś już dość dawno temu.
Usuńależ to smakowita opowieść o miłości i uzależnieniu od ...matki oczywiście.
OdpowiedzUsuńz rzeczy dobrych trudno rezygnować...
UsuńMatka i kochanka w jednym, najpierw wykochana, następnie doprowadzona do szaleństwa ze strachu, wreszcie poćwiartowana, a na koniec skruszona od gnicia w beczce.
OdpowiedzUsuńA ja się bałam czytając S. Kinga!!!!
i przestałaś się bać?
Usuń