Blask świecy
nienachalnie wydobywał z mroku mieszkające tu meble. Fotele, zbyt wygodne, by
zrezygnować z ich gościny, bibeloty starzejące się na komodach, geometryczne
plamy fotografii na ścianach. Pomiędzy łóżkiem, a szczelnie zaciągniętymi kotarami
okien zatrzymały się w wielkim glinianym wazonie świeżo nacięte sosnowe
gałęzie, a ich aromat opanował całe pomieszczenie. Obok mnie, na mahoniowym
stoliku przycupnął w miśnieńskiej filiżance zapach gorącej kawy, splatając się
z żywicą w bukiet uroczy i wyostrzający zmysły. Ja, w przezroczystym wąskim
naczyniu o smukłej nóżce chłodno rozglądałem się z wysokości. Wszak jestem
białym winem podawanym do deserów, a na taki właśnie zapowiadał się ów wieczór.
Sącząca się
skądś muzyka grzeszyła ciepłem i delikatnością. Na pobladłej ze zdumienia
ścianie, w jej rytm, poruszał się zmysłowy cień. To młoda kobieta tańczyła boso
w trawie gęstego dywanu niczym rusałka pilnująca leśnego źródełka. Przymknięte
oczy wskazywały, że pogrążyła się w świecie marzeń i wspomnień. Ubrana jedynie
w halkę z miękkiego, zielonego jedwabiu mieniącego się refleksami w księżycowym
blasku świecy wirowała topiąc szmaragdowe echa gwiazd na mojej, drżącej
powierzchni. Płochliwe światło pieściło brzoskwiniową skórę, wspinało się na
usta szukając wilgoci warg zagryzionych w uniesieniu, w zapomnieniu i ekstazie
nie pierwszej, tej znanej lecz dziś nieosiągalnej.
Falujący
welon cienkiej, półprzeźroczystej tkaniny usiłował skrywać jej intymność,
współpracując z mrokiem zakamarków, lecz bezskutecznie. Zawstydzony płomień
świecy, rumienił się i skwierczał cichutko, żeby nie skalać chwili. Kawa dawno
zgasła niedoceniona. Świat milczał wraz ze mną - drżącym widzem przedstawienia.
Jakże chciałem wziąć w nim udział! Kusiłem bukietem, wdzięczyłem się miodowymi
prądami bursztynowej toni...
Cierpiałem
niepewność, którą pogłębiała drocząc się ze mną. Zbliżając się pokusą i
ignorując w tańcu, jakbym nie istniał. Wreszcie jedno, a zaraz i drugie
ramiączko sfrunęło na łokcie...Miękki, lejący się, zielony puch pożegnał jej
ciało osuwając się na ziemię. Pchnięty nagą stopą jedwab zawisł ukrzyżowany na
cierniach sosnowych. Zieloność boleśnie przenikająca zieloność... Widok ten
sprawił, że na chwilę straciłem ją z oczu. Kiedy podniosłem wzrok poczułem
dotyk gorącej dłoni na mym nienagannym garniturze. Spragnione usta rozchylone
do pocałunku zapraszały kusząc wilgocią. Wniknąłem w nie bez pamięci... Niepotrzebna
już świeca zemdlała...
Kuszące... A moja kawa zazwyczaj gaśnie niedoceniana- dopiero po fakcie zaczynam ją doceniać. Okrutna jestem?
OdpowiedzUsuńzapytaj kawy. jeśli jej nie doceniasz, to po co w ogóle ją pijesz?
UsuńPiję, bo lubię. Tylko nie doceniam
Usuńmałe przyjemności zauważa się, gdy zabraknie. nigdy wcześniej.
Usuńmoże przekonam się do białego wina.... :D
OdpowiedzUsuńszczególnie, jak jest z kim.
Usuńmam nadzieję, że to, iż jesteś tu nie oznacza nic złego?
a niby dlaczego? po prostu postanowiłam wpaść z wizytą, podobno niektórym się tęskniło .... :D
OdpowiedzUsuńsuper. dziękuję. na dobrą chwilkę zniknęłaś. w objęciach szczęścia czas może płynąć zupelnie inaczej.
Usuńnie zawsze ze szczęściem i jego objęciami to miało związek, ale trza se radzić.... :D
OdpowiedzUsuńjasne. grunt, żeby było dobrze. czego Ci życzę nieustająco.
Usuńczy ja co chwilę muszę nowy wątek w rozmowie zakładać? muszę patrzeć, gdzie wstawiam komentarz :D
Usuńwystarczy kliknąć odpowiedz i nie będzie trzeba
Usuńteoretycznie wiem, ale..... :D :D :D
Usuńręka szybsza od głowy - jak u rewolwerowca
UsuńW sumie napiłabym się wina.
OdpowiedzUsuńsmacznego. w godziwym towarzystwie smakuje lepiej.
UsuńPrzy świecach wszystko wydaje się bardziej romantyczne:-)
OdpowiedzUsuńto chyba dobrze? przynajmniej wiadomo, czego się trzymać.
Usuń