Słońce
rzuciło się na Miasto i usiłuje zgnieść każde życie. Nawet to
niecywilizowane. Lepki, duszny opar kipi ponad asfaltem i przepycha
zapach kwitnących lip do drugiej ligi. Autobusy poczerwieniały z
wysiłku, a samochody pełne wpół śniętych pasażerów delektują
się drinkiem z chłodzonego klimatyzacją powietrza. Ludzie
nadkładają drogi, żeby tylko iść cienistą stroną ulicy, albo
przechodzą przez wielkopowierzchniowe, dobrze schłodzone sklepy.
Dzieci nurzają się w wakacyjny upał, z kurzu tworząc wydmy jeśli
nie morskie, to pustynne. Kwiaty linieją w oczach, a wróble
patrolują okolice wypatrując lustra wody. Niechby brudnej,
mizernej, zebranej w zapomnianym grillu, byle wody. Pojedyncze chmury
na niebie są tylko iluzją, choć pełzną gdzieś bieląc się
nadaremnie. W taki dzień nawet wrony usiłują płowieć, albo opalić się na jasny blond.
A wiesz, że faktycznie czasami slalom uprawiam, by z cienia skorzystać!
OdpowiedzUsuńcałkiem sporo ludzi tak robi - ja też wybieram cienistą stronę ulicy.
Usuń