Młoda kobieta
spieszyła za dwoma chartami przecinając jezdnię, po której spieszyli do prac
wszelakich tubylcy. Pani uposażona była tak, że bez szkody dla zdrowia mogła
sobie pozwolić na przebieżkę, szczególnie, że droga nie była szeroką.
Uśmiechałem się pod nosem, bo we łbie zalęgła się myśl, że pies upodabnia się
do właściciela i odwrotnie. Ciekawe, czy pani schudnie aż tak, czy pieski
nabiorą krągłości. Kiść wróbli obsiadła gałęzie młodego klonu tak gęsto, że
zdawały się zastępować liście. Gdy nadszedłem rozpierzchły się, zostawiając
jakiegoś zacietrzewionego mówcę, który darł się nie mając już audytorium. Po
niebie pełzały zalążki wszelkiej możliwej pogody i trzeba było czasu, by dzień
dojrzał i ustatkował się. Ciepło. Letnio. Duszno. I samoloty latające zbyt
wysoko, żeby tu wylądować. Róże na klombach żebrzą o zauważenie, żywopłoty rozrastają
się niesfornie. Trawa rośnie szybciej od zarostu, ale zupełnie mi to nie
przeszkadza. Bo i czemu?
A może charty z deczka przytyją, a pani leciutko schudnie i cała rodzinka będzie wyglądać średnio na jeża...
OdpowiedzUsuńoby - tak byłoby chyba najzdrowiej dla wszystkich.
UsuńPytanie - czy pogoda pojawia się samozwańczo, czy na polecenie pogodynki?
OdpowiedzUsuńtrzeba zapytać pogodynki. może się przyzna.
UsuńTo tak nie działa, w przeciwnym razie każda z nadwagą kupowałaby 2 charty.
OdpowiedzUsuńHm... sama bym kupiła:)))
nie? a to szkoda...
UsuńSympatyczny obrazek. Z tym upodabnianiem to nie zawsze prawda.
OdpowiedzUsuńa co? miałaś psa? jak poszło? kto komu się zaczął zmieniać?
UsuńKota mam. Psy lubię, ale cudze.
Usuńkot to inna bajka - nie słyszałem nic na temat upodabniania się człowieka do kota, ani odwrotnie.
Usuń