W szklance z wrzątkiem tworzę wir. Ostrożnie, żeby mnie
nie ukąsił. Widziałem, jak łapczywie wyżerał cukier z dna. Wolałbym nie stawać
na drodze takiego głodomora. Postanowiłem, że uwolnię go nad zapomnianym lądem.
Może wyspą. Bezludną, żeby uniknąć lamentu. Wyciągałem go ostrożnie, żeby nie
poparzyć opuszków. Posadziłem potem na miękkim piasku, żeby okrzepł i nażarł
się do syta. Wygryzł dziurę głębszą niż Big Hole w Kimberley. Moje maleństwo popatrzyło
na mnie z góry, dalej ssając bez umiaru, aż poddało się pierwsze drzewo.
Uciekłem, gdy zniknęło kolejne, a niebo straciło dziewiczy
błękit. Wir sapnął, ryknął i ruszył. Wyspa okazała się zbyt wątła.
Jak czarna dziura na planecie?
OdpowiedzUsuńniezła myśl. zasiać czarną dziurę i zostać wchłoniętym. brrr...
UsuńA może by tak następnym razem zamieszać w drugą stronę? Może zwróci co pochłonął?
OdpowiedzUsuńdrugim końcem przewodu pokarmowego? nie - dziękuję.
Usuń