Większe samice, jako pierwsze rozpoznały zagrożenie,
więc masowo wyruszyły do marketów i sklepików, aby uzupełnić zapasy. Kolejki
rosły, szczególnie, że stały w nich osoby zdeterminowane i gabarytowo trudne do
zignorowania. Kosze pełne wiktuałów, chemii użytkowej, leków i suplementów nieskończonym
strumieniem sunęły w czeluści domowych schowków, szaf, czy zgoła piwnicznych
regałów. Świece, zapałki, konserwy okresem połowicznego rozpadu sięgające
następnego stulecia… butle z gazem, rewolwery z ostrą amunicją, noże i maczety.
Nigdy nie wiadomo, a strzeżonego, to każdy chyba wie.
Listy do
bliskich, testamenty, nawet legaty zostały odświeżone, zdołowane w
hermetycznych skrytkach, a papierowa mamona wymieniona przy lichwiarskim
przeliczniku na kruszce i kamienie szlachetne. Nawet Rembrandt przezornie
zabezpieczony przez pradziadka za pierwszej wojny gdzieś pod Antwerpią poszedł
w kazamaty uszczelnionej, wszystkoodpornej walizy. Dopiero wtedy strażniczki
wiedzy tajemnej, gotowe na przetrwanie pożogi, potopu, inwazji obcych i swoich siadły
na spracowanych zadach, by siorbnąć łyk dawno ostygłej kawy, żeby nie
spleśniała.
Telewizja
mruczała uspokajające bzdury, że wojna, to dopiero kwestia tygodni, decyzji i
braku działania, więc nie ma obawy, że prędzej giełdy dostaną zawału, a banki otworzą
się na ludzką niedolę, niż przyjdzie najgorsze. Ale one – wiedziały swoje. Papier
toaletowy skończył się trzy dni temu, a węgiel ktoś wrzucił do kopalni, bo nie
było go na żadnych składach do redy w Hamburgu włącznie. Gaz się ulotnił,
drzewa wyciął rząd na potrzeby własne, do których przyznać się nie zamierza –
czyżby budował arkę? Zwierząt, jak na lekarstwo, więc może w tej mrzonce jest
ziarno prawdy?
Paru
nawiedzonych przekonywało, że na Saharze znajdziemy wody pitnej tyle, że żaden
ocean nie udźwignie podobnej masy. Szkoda tylko, że wodę uwięziły skały na
głębokości liczonej w dorosłych kilometrach. Jakiś ekscentryk – zbyt bogaty,
żeby nazwać go głupcem, sugeruje, żeby poszukać sobie innej planety, bo tę
udało się nie tylko wyeksploatować, ale zanieczyścić, zbezcześcić, przeludnić i
wyjałowić. Osobiście poleca hibernację w przestrzeni kosmicznej i lot w
kierunku mgławicy Magellana, albo choć na Kasjopeję. Nie ma co przywiązywać się
do życia tutaj. Lepiej przespać ze dwa lata świetlne, albo i sześć. Człowiek
wstanie rześki i pełen wigoru. Z apetytem na dłuższe wycieczki, turystyczną
eksplorację nieskończoności all inclusive.
Prasa,
równie cyfrowa, jak umysły maluczkich oscyluje pomiędzy euforią, a depresją,
rozkojarzając tych, którzy szukają otuchy, albo weryfikują doniesienia z
konkurencyjnymi dawcami bitów informacyjnych. Ci z lewa się zbroją jawnie, ci z
prawa maskują działania. Ci z góry i z dołu mówią coś, wymachując łapami, jakby
opędzali się przed wściekłością stada os, aż zaimplementowany, piracki tłumacz
zaczyna się trwale jąkać i pocić.
Wychodzę,
może po raz ostatni. Chcę sprawdzić, czy zachowały się resztki analogowego
świata. Czy nadal rzeka potrafi poruszać się bez udziału cybernetycznych
wspomagaczy. Wiatr porusza się po tak skomplikowanej krzywej, jakby stado
oszalałych informatyków pod wpływem dopalaczy zaczęło się przechwalać, kto
potrafi więcej namieszać. Cud, że grawitacja zachowała konserwatywny spokój i
nie wpadła w objęcia schizofrenii.
Zapewne
jestem niegrzeczny, jak mawiają skażeni przestrzenią platform cyfrowych
przystani – randomowy, ale tęsknię za uspokajającą mantrą natury, która bez
pośpiechu przewija dni, pozwalając okryć się letnim ciepłem, czy zimowym futrem
puszystego śniegu. Usiłuję wykruszyć z umysłu całą tę zbędną wiedzę, adresy
rzeczywiste i wirtualne, zaklęte w cyfrach życie, tłuste pakiety
zabezpieczonych ogniową zaporą danych i cieszyć się, że dłonie wciąż pasują do
kieszeni poprzecieranych spodni.
- Tylko?
Czy aż?
Jaka to smutna prawda o rzeczywistości. Czasem zazdroszczę ludziom sprzed wieku, bez radia , bez ogłupiającego telewizora , tudzież podobnych wynalazków, dlatego już od dawna milczy dla mnie telewizor i radio, zamiast szmatławców na rozpałkę kupuję nasączone czymś kostki jakieś tam. Jeszcze nie potrafię się uwolnić od internetu, ale gdybym z niego zrezygnowała, nie byłoby mnie również na tym blogu, a to byłaby jednak strata. Zaglądając na strony blogowych znajomych niestety czasem łypnę na straszące wiadomości. Jednak drzemie w człowieku ta siła, że trzeba się bać.
OdpowiedzUsuńktoś głośno powiedział, że bez telewizji i internetu nie byłoby żadnej pandemii i człowiek żyłby spokojnie, przesypiając noce w godziwym towarzystwie. albo samotnie - wedle uznania.
UsuńTo prawda, niwstety.
UsuńManipulacja wszędzie i zawsze. Jak tu zaufać Naturze, wynieść się do Pana B za piecem gdy praca, dzieci, szkoła ... A na starość, gdy już można, to się nie chce. Ot, życie!!!
OdpowiedzUsuńtrzeba włączyć chcenie. i zgasić TV
UsuńZgasiłam TV dawno ale jak włączyć chcenie? Jakaś podpowiedź.
OdpowiedzUsuńznajdź włącznik. albo pilota. może śpiąc niechcący go wyłączyłaś. względnie ściszyłaś tak, że nie odbierasz. a w sanatorium - zatrudnij obcego - niech pomoże szukać. we dwójkę łatwiej.
UsuńChociaż chyba już się załapuję na uzależnienie od smartfona (sprawdzam po wielokroć przez większość dni), to jednak bardzo doceniam analogowy świat i wolę żyć w nim, z pełnym czuciem czasu i przestrzeni. :)
OdpowiedzUsuńcałe szczęście. niektórym można obciąć nogi i nawet nie zauważą jak nie zaboli podczas zabiegu.
Usuń..nie podoba mi się ten świat, gdzie ludzie gapia się w telefony zamiast w oczy, czy gwiazdy na niebie.. gdzie najważniejszy jest pieniądz i po trupach zdobywanie go.. kiedyś nie było 'cudów techniki', tak wiem, iż są one przydatne i ułatwiają życie.. ale Ja uwielbiam Naturę, życie bez pośpiechu, nasączanie się pięknem i genialnością odczuć każdym zmysłem ;)
OdpowiedzUsuń- pozdrawiam piękną choć nieco mglistą nocą :)
w nocy? cierpisz na bezsenność?
Usuń..od dziecka mam problemy ze snem ;)
UsuńPóki sami nad tym panujemy nie jest źle, gorzej, gdy brak Internetu wywołuje w nas panikę!
OdpowiedzUsuńsą już oddziały szpitalne, które leczą podobne lęki.
UsuńŻebyś czegoś nie wykrakał!
OdpowiedzUsuńnie trzeba krakać - wystarczy patrzeć, co się dzieje.
UsuńPatrzymy chyba?...
UsuńZamilkłeś na ponad tydzień. Rozważania, medytacja, lenistwo, zaniedbanie czy Pan C 19?🍀
OdpowiedzUsuńczuję się niemal jak na spowiedzi przed świętą inkwizycją.
Usuńale datowanie węglem C14, to chyba ciut za szybko.
To troska niedowiarku, babciny dobroduszny frasunek
Usuńależ - żartuję sobie. po prostu, czasami dobrze pobyć w stu procentach analogowym.
Usuń