Ciepły wiatr nasiąknięty
odwilżą i skondensowanym aromatem psich kup gnijących po trawnikach osacza
mnie. Zachwyca i zniechęca. Szczyty parkowych drzew okociły się niezliczonymi ptakami.
W czarnych tużurkach, mrocznych welonach, nawet w kalesonach ciemniejszych od nocy
tłoczyły się, wypełniając poliściową pustkę gałęzi, marudząc zachrypniętym
głosem zbiorowego nieszczęścia. Czyżby zleciały się z całego świata na jakąś
stypę? Umarł gawroni król, albo królewna okazała się bezpłodną? Rechot sroki
sprowadza mnie na ziemię:
- A jeśli było odwrotnie?
Starsza pani, mamrocząc pod
nosem, głaszcze krzyż sterczący zuchwale przed bożym przybytkiem jednego z
czterech wyznań skazanych na sąsiedztwo jednej, skromnej uliczki, pełnej
zakładów pogrzebowych, zakamarków i niespełnionych, nocnych westchnień na
kocich łbach gnijących ku uciesze szczurów penetrujących załomy i krawężniki.
Wącham wiatr skołtuniony,
podrzucający coraz to nowe skojarzenia, gdy na szachownicy chodnika przestawia
suche liście, zużyte bilety, które nie przyniosły szczęścia nikomu, albo toczy
puszkę grzechocząc namolnie niczym radziecki budzik. Kosy zmieniły sektor i
obsługują sny niedokończone gdzieś dalej, niż zazwyczaj.
Może wstałem zbyt wcześnie?
Może niepokój, czy świat wciąż trwa wygnał mnie kwadrans przed
teraźniejszością? Rynek niewymieciony z wczorajszej beztroski, choć pierwsze
jarmarczne stragany znikają dyskretnie. Gwiazda siedząca na szczycie choinki
zetlała pod naporem wiatru i usiłuje przeobrazić się w złotego orła, pełnego toksycznego
blasku, aby stłumić apetyt gryfów zastygłych na frontonie kamienicy, rozpychających
się pośród dachów neonów rozpalonych ponad skromność nocnej ciszy. Kwiaty
wynurzają się z ciemności, stadami pijąc wodę z dzbanów, kielichów i czar, pod
nadzorem kwiaciarek rozplotkowanych o sam-nie-wiem-czym.
Alez pieknie, barwnie opisane. Otoczenie ma czlowiekowi wiele do zaoferowania jednak. Ciekawie opisujesz rozne zjawiska. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńwystarczy zauważyć piękno - nawet w brzydocie.
Usuń