1. Technika
i ekologia.
A skoro elektrownia atomowa ma zostać
uznana za ekologiczną, choć odpady rozkładają się z grubsza milion lat, to może
trzeba powołać do życia transport kosmiczny i zamiast wozić ludzi na wycieczki
w nieważkość – wysłać na Księżyc te wszystkie odpady, żeby sobie tam poczekały
na chętnego? Może Księżyc nie zblednie bardziej pod wpływem materiałów
niechcianych na Ziemi? Chińczycy dalekowzrocznie patrzą jednak na Marsa.
2. Technika
wojenna.
Granic ma strzec elektroniczny pies.
Ciekawe, że czynić to zamierza na wyspach brytyjskich. Tam, bardziej przydatny
byłby wartowniczy rekin, zamiast psa. Ale – pewnie się nie znam. Tylko patrzeć,
jak drony zaczną machać skrzydełkami i udawać bażanty, czy coś mniej jadalnego.
3. Postanowienia
noworoczne.
Pan dyrektor z WHO rozmarzył się, aby
do wakacji obdarować szczepieniami co najmniej siedemdziesiąt procent globalnej
populacji. Wtedy to, on osobiście, powstrzyma kolejne fale i inne zjawiska
atmosferyczne. Pan naukowiec z kolei zafrasował się, że falowe szczepienie na
poziomie globu jest logistycznie trudne, więc może by tak w końcu zamiast
powtarzać co kilka miesięcy nieskuteczne szczepionki dać ludziom jakiś lek?
Miłosiernie nam panujący pan prezydent przetestował na sobie trzy dania złożone
z doskonałych szczepionek, dzięki czemu zachorował dopiero po raz drugi.
4. Reakcja.
Pod wpływem medialnej nagonki na
beztroskę „sylwestra marzeń” Brazylia postanowiła odwołać karnawał. Zapewne
zniesmaczył ich eksces powracającej na amerykańskie łono gwiazdy jednej nocy,
zdruzgotanej panującym u nas klimatem. No, chyba, że to pani Maryla wytrąciła
go ze strefy komfortu sukienką umajoną waginami, żyletkami, sedesami, czy co
tam jeszcze była uprzejma udźwignąć.
5. Konsekwentnie.
Skoro drożeje wszystko, z mandatami i
kredytami włącznie, marzeniem prospołecznych polityków było opracowanie nowego
porządku ekonomicznego, sprawiającego, że cokolwiek potanieje. I właśnie zdarzył
się cud gospodarczy - praca najemna tanieje drastycznie. W przeciągu jednej (poniekąd
sylwestrowej) nocy. Ot, tak, żeby najmocniejszy księgowy nie poradził! I nic
już nie będzie takim, jakim było, bo przecież z żywymi naprzód iść trzeba,
wierząc, że dla naszego dobra rząd podzielił wszystko co miał, oraz to, czego
nigdy nie posiadał. Raczej już nie odda, bo przecież nie wypracowuje żadnej
wartości dodanej – chyba, że ekstra podatki, względnie dziury budżetowe.
6. Depresja
zimowa.
Paskudna choroba sprawiająca, że
kurczą się zasięgi i oglądalność, kiedy szron okrywa zziębnięte pośladki, nie
daj Bóg okryte barchanami, czy kalesonami. Dlatego, w imię błogosławionej
witaminy D bezwzględnie trzeba zmienić klimat na łagodniejszy dla nagości i
prezentować wszystko, co tylko się da, na bajecznych plażach Zanzibarów, czy dubajskiej
pustyni kończącej się nad oceanem, gdzieniegdzie sięgającej nawet w głąb Zatoki
Perskiej.
7. Drapieżniki.
Hieny z głodu zaatakowały zapodzianą
w geografii wioskę, okrążając ją bez litości, pod płaszczykiem struchlałej
nocy. Odradzające się w Polsce watahy wilków na razie tylko straszą nielicznych
zbieraczy grzybów na Pojezierzu Lubuskim – trzeba być naprawdę wielkim
koneserem grzybobrania, by wybrać się w styczniu na pokos. Jeśli jednak wezmą
przykład z hien, bądź bliższych im terytorialnie dzików, kto wie, czy nie
dojdzie do horrorów pełnych krwi i nocnych lęków w centrach miast?
8. Pośród
blichtru.
Gwiazdy bez końca chwalą się kochankami,
bądź nowymi partnerami. Te, które nie mogą, chwalą się golizną, bądź własną seksualnością,
której daleko do prymitywnego popędu pospólstwa. Był czas, że ludzie marzyli o
kilku literkach przed nazwiskiem – inżynier, doktor, profesor, szef sztabu –
teraz przedrostki przesiadły się na seks. Trudno im się dziwić. Seksualność
dobra jest i basta! Ale teraz może ona być metro, uni, a, uwzględniać
monogamię, bądź poliamorię, przesiadać się z kwiatka na kwiatek, za nic mając
płeć, wiek, czy rasę, by wyrosnąć na subtelną panseksualność. Właśnie dowiedziałem
się, że można być również demiseksualnym – nie wiem tylko, czy mnie stać na
taką ekstrawagancję. I nie bardzo rozumiem, dlaczego należy wyznawać ją
publicznie, zamiast na świętej spowiedzi.
9. Piłkarskie
szachy.
Kluby rokrocznie „wymieniają”
zużytych piłkarzy na nowych, nieodmiennie zakupy nazywając „wzmocnieniem” –
ciekawe, bo każdy ze sprzedających uważa, że zrobił doskonały biznes, choć chwilę
później sam transferuje właśnie takiego już nadgryzionego ubiegłym sezonem
piłkarza z ościennego klubu. Patrzę i zachwycam się roszadami, bo w nowym
gnieździe nie poradzili sobie nawet wielcy tej gry – Ronaldo, czy Messi. Po
zmianie barw zniknęli błyskawicznie z pierwszych stron wiadomości, ustępując
miejsca tym, którzy dotąd grali drugie skrzypce. Podobno obecnie nasz globalny matador
przymierza się do emerytury na nowej arenie - widać obrzydł mu już język
niemiecki i marzy mu się posunąć jeszcze o krok, czy dwa dalej od Polski. Tak
na wszelki wypadek. Czyżby po „kulach mocy” nabrał aż takiej krzepy? W bieżącym
okienku transferowym mamy „wzmocnić” drużynę narodową nowym, być może dotąd
nieużywanym trenerem. Poprzedni wzmacnia właśnie brazylijski klub, ścigany
przekleństwami kibiców stąd.
10. Reklama.
Liczba reklam potrafi pogrążyć mnie w
zachwycie tak wielkim, że nie mam czasu na czytanie innych treści. Pojawiają
się w poczcie elektronicznej i skrzynce na listy. Docierają telefonicznie,
radiowo, masowo i z entuzjazmem starają się oszołomić moje kubki smakowe, bądź
chęć posiadania. Część trafia do spamu, części mówię nie, wyłączając narzędzia
przekazu. Trudno jednak przeczytać nowinki z wielkiego świata, gdy tyle firm stara
się mnie uwieść wytworem specjalistów od konsumpcji detalicznej. Włączyłem
ad-blocka, żeby wreszcie dotrzeć do sedna wieści, a tu kuku – nie udaje się, bo
(jak zwierza się twórca treści ukrytych pod sensacyjnym tytułem) „tworzenie
jest jego pasją”. Więc aby dotrzeć do tej pasji muszę pozwolić stłumić entuzjazm
własny zaspą niechcianych, namolnych ofert.
PS. Oprócz gołych bab, często reklamom
patronują ostatnio koty, szczególnie młode.
Po długim czasie dotarła do mnie dobra prasówka. Taką mogę czytać.
OdpowiedzUsuńczasami wklejam, jak mnie natchnie pod wpływem lektury. zwykle goście po lekturze każą mi sprawdzić temperaturę, albo chuchnąć.
UsuńLeku ludzie tez nie łykną, chyba że ich ktoś zapewni, że od 20 lat testowany na szczurach, którym jednak rogi nie wyrosły.
OdpowiedzUsuńGwiazdy ciągle chcą być na topie, ale gdy czytam nazwiska, pytam gdzie tu gwiazda i z czego słynna?
Reklamy często wykluczają się nawzajem - raz lek na apetyt, za chwilę lek na powstrzymanie apetytu...
każdemu coś innego służy. widać tak już musi być.
UsuńReklama ,pośród blichtru, z powodu zimowej depresji konsekwentnie stosuje technikę wojenną mającą być reakcją na postanowienia noworoczne drapieżników techniki i ekologii odbywających coroczne piłkarskie szachy.
OdpowiedzUsuńJest szansa, że jeden z trzech niekarcianych króli wytypuje w dniu jutrzejszym, z okazji swojego święta, zwycięzcę utajnionego pojedynku. Wszelkie prasowe spekulacje są warunkowo dopuszczone do obrotu, nawet i te o wyższości kotów nad psami czy ptaków nad szczurami.
widzę, że tytuły stają się źródłem natchnienia. tak, jak dla mnie prasówka.
UsuńO, na brak źródła natchnienia nie ma co narzekać, byle umieć z niego czerpać...A z tym bywa czasem/często problem.
UsuńDowcipna, satyryczna i rzeczowa prasówka. Taką rozumiem i pochwalam, nareszcie przejrzystość jasna. Niech nam świeci.
OdpowiedzUsuńSerdeczności zasyłam
zdumiewające, co można znaleźć w wiadomościach. i to w tych oficjalnych.
UsuńWszystkie punkty rewelacyjne - ale chyba pkt. 8 to debeściak...
OdpowiedzUsuńcieszę się, że znalazłaś coś dla siebie.
Usuń