Nim świt się sfioleci, nim zróżowieje,
kiedy wyrzucony z ciepłego gniazda ptak odfruwa bez nadziei na jakikolwiek
latający łup i kwili żałośnie, bo zimno, bo to bestialstwo wygnać w noc
skrzących się demonów osiadających niepostrzeżenie na źdźbłach traw, na
liściach, które nie zdążyły spaść przytłoczone zmierzchem listopada, na
owocach, które wisieć mają na chwałę życia gdzieś pośród żywopłotów, zbyt niesmaczne,
żeby schylił się po nie ktokolwiek, kto nie umiera z głodu - jestem. Gdzieś
tam, gdzie horyzont łączy smród Miasta z rzadkim niebem, dzieją się światła. Sparowane,
bezduszne, mdłe, albo ostre. Chwytają powieki i zarażają wirusem bezwidzenia.
Żółta zaraza, kalecząca mrok ranami, zamalowywana niezmordowanymi dłońmi tajemniczego
malarza. Szadź trzyma się kurczowo stromych dachów, albo oddycha z ulgą na
karoseriach. Chce się przytulić, czyniąc ze mnie granitowy sarkofag. A ja
przecież ciągle mam uczucia. Pragnienia. Marzenia… Zatrzymałbym dłonią ciąg
dalszy - jak Bóg, który palcem wskazując łaja niepokornych i dzieli morza na fragmenty,
ale przecież… nie jestem Bogiem. Boję się, że pokruszę dłoń na skrawki zbyt
małe, by ktokolwiek ułożył z nich taflę. Żeby… Szyby zmatowiały jak mój wzrok.
Ludzie ukryci pod mnisimi kapturami czynią rytuały niepojęte – trwają, stoją,
wirują. Nikt nie tańczy. Tylko noc…
Lubię demony.
OdpowiedzUsuńz musztardą, czy ketchupem? a może z cynamonem, albo chrzanem?
UsuńW bigosie :)
Usuńmniam, dla mnie bigos musi mieć mięsko - bigosu z demonami chyba jeszcze nie jadłem... szkoda. ale wierzę, że pyszny!
UsuńDemony to coś pomiędzy mięsem a grzybami, z nutą kapusty, podsycone zapachem kiełbasy i wędzonki ;) Też by Ci smakowały :)
Usuńlubię... tak sądzę, ale ja nie jestem wybredny, ani nie jestem koneserem. chętnie skosztuję, bo lubię nowalijki...
Usuń