Pośród miliona nowych rozporządzeń zaintrygowało mnie jedno. Dla dobra
narodowej gospodarki recyklingowi poddane być miały pierwiastki śladowe metali
ciężkich, metali ziem rzadkich, gęstych i każdych innych gromadzone
nieświadomie przez obywateli. Myśliciel wykrył odnawialne źródło takowych i
przekonał administrację, że warto pochylić się nad niewysychającym źródełkiem i
kasować do bólu. Opornych obłożyć akcyzą, cłami, podatkiem, szykanami, tak
dotkliwymi, żeby im się odechciało choćby myśleć o eksporcie poza zasięg
chwytnych i wiecznie głodnych pazurów demokracji ludowej. Przykładowo – chcesz
paszport – podpisz zgodę. Notarialnie, żeby poczuł ciężar paragrafów. Inaczej
nici z wakacji na Dominikanie – żegnajcie śnieżnobiałe piaski, mątwy pląsające
pośród rusałek, manty podstawiające grzbiety do czochrania, kokosowe mleczko
wysysane przez rureczkę przez ludzkie komarzątka i elegancko wybarwione
tamziemki odziane wyłącznie w girlandę orchidei.
Powołano już właściwy urząd, nadano kompetencje, uzgodniono
plenipotencje, zgodzono się nawet na potencję i gratyfikację, zbudowano
zaplecze, w którym sekretarki potrafią już zaparzyć kawę w siedemnastu
językach, falując przy tym bioderkami jak ocean-nie-do-końca-spokojny odziane
kuso w spódniczki ledwie sięgające koronek na szwach stringów. Urzędnicy ostrzą
pióra i łkają, ze nie im dane było pobierać, z zazdrości nabierają koloru
atramentu do oficjalnych pieczęci, lecz mimo prężącej się armii członków nikt
nie mysli o rewolcie, tylko w pocie czoła uczestniczy w podziale dóbr i
selekcji.
Magazynier waży, marszcząc nos i kaprysząc jak dziewica sprzedająca
swoją niewinność pozorną na publicznej licytacji i czeka na kolejnych
„dobrowolnych darczyńców”. Niebaczni, kończący żywot, nim bliscy odzieją ich w
kir żałobny, popełniają post mortem hara-kiri i w zdezynfekowane zgodnie z
arkanami sztuki dłonie biorąc nędzę własnych płuc kładą je na wagę, a Temidę
trafia nagły szlag tak często, że do cna już wypłakała oczy i nie musi ich
zasłaniać mocno sfatygowaną chustą. Płuca, po wnikliwej kontroli wyżymane są
więcej niż ostrożnie – przecież o to chodzi, żeby nie uronić, a skoro
pierwiastki są śladowe, więc zatrudniono dobermany do ich tropienia. Ani kropla
nie skapnie na podłogę, wszystko przechwycą sita wyrafinowane, pożądliwe i
potrafiące przeliczyć wartość darowizny do siódmego miejsca po przecinku, a psy
skowycząc, skamlą żebrząc i pilnują koszerności podłogi pod sitami. Jeśli
zrządzeniem losu, bądź niezgrabnością magazyniera skapnie im coś – nie szkodzi.
Gdy nadejdzie czas, też trafią w oczka sit.
Więc teraz, ku chwale ojczyzny wynurzam się ze sterylnych niemal
pieleszy i idę w miasto. Wdychać uporczywie i wytrwale to, czym rozrzutna dotąd
gospodarka raczyła nasączyć atmosferę. Z każdym oddechem czuję bogactwo treści.
Dumny z siebie jestem. Łajam żonę, że śpi zbyt długo, ze za mało poświęcenia i
miłości do ojcowizny, że dzieciątka beztroskie pozwalają sobie na zbyt wiele.
Przecież spać mogą pod niebem bogato uposażonym, więc spacer i spacer bez
końca, bez narzekania na ból nóg i słabość kręgosłupa. Iść trzeba. Wdychać!
Zbierać rozsypane ziarenka zbyt małe dla zmęczonych oczu. Komu potrzebna
kopalnia jakiegoś kadmu, samaru, czy itru? Wdycham neodym z rozkoszą. Degustuję
wytrawny gadolin. Karmię się holmem przyprawionym skandowym lukrem. Koszerny
iterb wprawia mnie w zakłopotanie, w jakąś dziką ekstazę, więc wdycham
dyskretnie. Wstydliwie. Jestem odpowiedzialny. Toteż nie omijam izotopów, choć
nie przepadam za nimi, ale przecież… pamiętam czas, gdy na sklepowych półkach
musztarda przepychała się z octem nie mając alternatywy. Nie mogę zubażać
gospodarki własnym, egoistycznym kaprysem. Nie stać mnie na grymasy. Wdycham.
Filtruję. Działam na chwałę i pouczam innych. Teraz wreszcie świadomie!
Musztarda i ocet
OdpowiedzUsuńJedyne na pólce a jak smakowaly
Ciesz się powietrzem , wdychaj wolność Oko, póki jej nie opodarkowali
reglamentacja bliska. widać gołym i nieuzbrojonym okiem. lada chwila znów nas pozamykają dla naszego dobra.
UsuńTo robmy wszystko z czym dobro tylko się kojarzy
OdpowiedzUsuńWyk9rzystujmy czas dlasiebie
mam wrażenie, że nic innego nie robię. i dobrze mi z tym. bezczelnie, otwarcie - dobrze. nie zamierzam nic zmieniać. nie umiem na lepsze, bo dobre nie wymaga lepszego.
Usuń