- Nie potrafię powiedzieć tak, żebyś zrozumiał, nie
podejrzewając mnie jednocześnie, że jestem niespełna rozumu. Musisz sam
zobaczyć!
Wygłosiła komunikat i poszła pewnym krokiem w stronę
szklarni. Nie oglądała się za siebie – nie musiała. Jaki facet byłby zdolny
odmówić kobiecie, słysząc obietnicę: Będę twoja tak, jak żadna dotąd kobieta na
świecie…
Szła, lekko kołysząc biodrami, jakby nuciła w głowie
piosenkę, kojarzącą się z pierwszą miłością, jak mickiewiczowski wóz zanurzony
bez pamięci w nieskończoną zieleń stepu. Szedłem, czując zapach jej ciała,
włosów, gorączkę niespełnienia. Z daleka zdawało się, że w szklarni coś się
kłębi, kotłuje, bucha zielonością i lepi do szyb tęsknie, a może nawet
zaborczo. Zupełnie, jak dzieci przyklejające nosy do okien, żeby szybciej od
innych zobaczyć wujka z torbą prezentów, wracającą ze słodkich zakupów mamę,
albo szczygła zjadającego zapodziane ziarnko słonecznika.
Uchyliła drzwi i wśliznęła się do środka, zostawiając
buty przed wejściem. Wciąż ignorowała mnie, nie dając nadziei na słowo dialogu,
czy dyskusję. Weszła i już. Irytowało mnie, jednak ciekawość zwyciężyła.
Zsunąłem buty i jej śladem wszedłem do środka, zamykając za sobą szklane drzwi.
Patrzyłem na rośliny. Wybujałe łodygi z gęstym listowiem, zdającym się być
gładszym i bardziej miękkim od jedwabiu. Nieznana winorośl? Aksamitny bluszcz
jakiego dotąd nie widziałem? Nie potrafiłem rozpoznać, ani nawet z grubsza
zdecydować się, czy przypomina jakąkolwiek ze znanych mi roślin. Głupio trochę
być takim laikiem, ale nie przyszedłem tu w celach botanicznego kształcenia.
Kobieta szła, głaszcząc liście, a one… łasiły się do
niej, jakby chciały jeść z jej ręki! Rośliny wyraźnie ją rozpoznawały i
otwierały się przed nią, tworząc tajemną ścieżkę, zdającą się być wyrąbaną w
gęstwinie dżungli wprawnymi dłońmi tubylców. Wypustkami chwytały delikatnie
włosy kobiety, czesząc ją, pieszcząc, lecz nie zakłócając kroku. Kobieta szła
wciąż głębiej i głębiej, a ja za nią, omamiony, zachwycony i zdumiony nad
miarę. Dawno już zapomniałem, gdzie jest wejście, a przede mną otwierały się
ścieżki zaprzeczające geometrii szklarni. Szedłem głaskany po twarzy i nogach.
Miałem wrażenie, że jestem rewidowany. Może rośliny traktowały mnie odrobinę
bardziej podejrzliwie, niż najwyraźniej im znaną postać idącą przodem? Nie wiem
kiedy, roślina wplotła w jej włosy kwiaty, nie wiem jakim sposobem rozpięła mi
guziki koszuli. I wcale nie była to nieśmiała próba, z jaką podchodzi się do
obcych, ale stanowcza, zdecydowana delikatność, jakiej spodziewać się można
byłoby po kimś, kto doskonale zna ciąg dalszy.
Wreszcie kobieta stanęła i odwróciła się do mnie,
uśmiechając się dość niepewnie. Roślina tańczyła wokół niej całej, wślizgując
się pod sukienkę, oplatając ramiona, łydki, czy talię. Patrzyłem, jak urzeczony,
kiedy jej sukienka znikała w niebycie, zdjęta zielonymi dłońmi tajemniczej
rośliny. Była piękna. Ubrana w rosnące wciąż pożądanie, w nagość ustrojoną
miękkimi liśćmi i kolorowymi kwiatami… Chciałem zrobić krok w jej stronę, żeby
wreszcie dostać obiecane, jednak ja również schwytany byłem w otchłań roślinnej
żądzy. Patrzyłem na własne ciało, już pozbawione odzieży. Nie wiem kiedy się
stało, ale byłem nagi, opętany chaosem. Roślina nie znała wstydu, ani umiaru.
Ja? Nie znałem jej, jednak uwierzyłem. Kobieta miała już obłęd w oczach i
krzyczała ekstazę, od której kręciło mi się w głowie. Była piękna. Świat był
piękny, a czas przestał oddychać.
Roślina oplotła jej piersi, jednocześnie pijąc ze
źródła kobiecości. Wnikała wszędzie i brała bez oporu. Patrzyłem usychając,
unieruchomiony nieskończonymi, zielonymi dłońmi. Delikatność dotyku była
wystarczająco mocna, żebym nie był w stanie zrobić choćby jednego kroku. Już
prędzej mógłbym położyć się w odmęcie tych ramion i zapomnieć się po kres
zmysłów. Roślina chyba na to czekała, bo kiedy tylko poddałem się, kiedy pozwoliłem
uwieść zmysły rozkoszy byłem już stracony. Jak przez mgłę usłyszałem krzyk
kobiety – najpiękniejszy z krzyków, jakie potrafią wydać ludzie. Krzyczała
spełnienie tak głębokie, jakby przedarło się na wylot przez jej drżące ciało.
Patrzyła na moje pożądanie opętana szaleństwem nienasycenia, choć szczęście
wprawiało w drżenie każdy nerw jej ciała.
Zerknąłem na siebie, czując, że dłużej nie udźwignę
ciężaru oczekiwania. Byłem stracony. Mogłem żebrać tylko, żeby roślina nie porzuciła
mnie gdzieś pomiędzy światem rozumu, a światem zmysłów. Obejmowana zielonymi
dłońmi płeć pulsowała rytmem znanym od wieków. Tym samym, które zmienia chłopca
w mężczyznę. Tylko raz, bo trudno powtórnie dotrzeć do pierwszej w życiu mety.
Roślinie udało się to, przed czym rozum się wzdraga. W jej dłoniach znów byłem
prawiczkiem. Raz i następny, a potem kolejny. Roślina była głodna, zbierała ze
mnie wszystko, czego w sobie nie podejrzewałem. Brała, bezbłędnie odnajdując
zaklęcia, jakich trzeba użyć, by zmęczony spełnieniem umysł podjął kolejny
wysiłek i popadł z szaleństwo rozkoszy.
Krzyczałem? Zapewnie nie raz, a kiedy ostatecznie
opadłem z sił i roślina pozwoliła mi na powrót rozumu… Leżeliśmy tuż obok
siebie. Bez słów, bo emocje wciąż na nas grały pieśń drżących nerwów. Patrzyłem
na kobietę wzrokiem zakochanego po uszy psiaka, a ona odwdzięczała mi się tym
samym. Podała mi dłoń. Chwyciłem, jak tonący brzytwę. Roślina spijała nam pot z
nagich, spełnionych jak nigdy ciał. Spazmy oddechu nieskończenie wolno
przeradzały się w powolny sen śpiącego.
Kiedy się obudziłem… Roślina podała mi owoc. Wprost
do ust. Ugryzłem. Sok rozlał się po mnie budząc wspomnienie nieodległe. Smak i
zapach kobiety, z którą tu przyszedłem. Nie wiem, skąd wiedziałem, że to musi
być jej smak, ale pewien byłem niezawodnie. Kiedy ona również ugryzła podany
owoc, popatrzyła na mnie tak, że gdybym miał jakiekolwiek wątpliwości, teraz straciłbym
je w okamgnieniu. Była moja. A ja jej. My zaś…
Roślina czesała nasze włosy i zdawała się być zajęta
innymi sprawami. Na zewnątrz czekał na nas świat rozumu.
Piękny opis - chyba można napisać-miłości. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńprzyroda jest piękna to ludzie spotworzyli piękno doszukując się sensacji i niegodziwości w akcie spełnienia.
UsuńAdam i Ewa w raju.
OdpowiedzUsuńPiękny ten Twój erotyk, niezwykle sensualny...
dość zaborczy ten raj...
Usuń