środa, 13 stycznia 2021

Macanie dnia.

 

Noc pastwi się nad okolicą. Ukrywam się w szumie niewidzialności, w bezkresie mroku, jaki spowija świat niewidomego. Niby jestem, ale wiem o tym tylko ja i może pies sąsiada, jeśli poświęcił chwilę na wonie różne od koniecznych do przetrwania, czy rozmnażania. W wątłych sadzawkach świateł pod latarniami kołysze się niepewne życie, z kotłowni ulatnia się dym – wynik konklawe niepewny, albo to mój wzrok płata figle. Miastu burczy z trzewi głodem samochodowych silników. Przedświt marszczy się groźnie w granatach głębszych od bezdennych. Nie dzieje się nic, czego mógłbym dopilnować, albo zignorować.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz