poniedziałek, 4 stycznia 2021

Swobodnym krokiem.

 

Mgły odbierają widzeniom ostrość. Tłamszą obrazy owijając je lepką wilgocią. Sroki klną drepcząc na marznących łapkach po trawie sinej od szronu. Dzień rozpalony latarniami ledwie się tli – zupełnie, jak mokre drewno. Budowy nieme, posępne i monumentalne trwają bez pośpiechu. Żywopłoty drapią wzrok gdzieś na wysokości pępka. Ponoć ludzie wciąż są. Żyją, poruszają się i marzą. Jednak pewności brak. Mnie? Im? Nowy rok rozgląda się nieśmiało, jakby zwiedzał pogorzelisko. I kto wie, czy nie zwieje, zostawiając widnokrąg wolny od czasu i złudzeń. Przyszłość, zamiast nadciągać godnie, spieszy się i atakuje falami. Jak ocean powiela przypływy i odpływy, a prądy mielą powietrze nie dając odetchnąć dwa razy tym samym pęcherzem. Może zmierzyłem już krokami całe dziś? Może teraz uzurpuję, pacyfikując jutro? Sił mam wciąż wystarczająco, więc zuchwale zerknę w pojutrze. Może sprawdzę w prasie przyszłe numery totolotka?

2 komentarze:

  1. Nowe przyszło stare poszło... A to co nowe to znajome bo życie kołem się toczy.

    OdpowiedzUsuń