Mgły odbierają widzeniom ostrość. Tłamszą obrazy
owijając je lepką wilgocią. Sroki klną drepcząc na marznących łapkach po trawie
sinej od szronu. Dzień rozpalony latarniami ledwie się tli – zupełnie, jak
mokre drewno. Budowy nieme, posępne i monumentalne trwają bez pośpiechu.
Żywopłoty drapią wzrok gdzieś na wysokości pępka. Ponoć ludzie wciąż są. Żyją,
poruszają się i marzą. Jednak pewności brak. Mnie? Im? Nowy rok rozgląda się
nieśmiało, jakby zwiedzał pogorzelisko. I kto wie, czy nie zwieje, zostawiając
widnokrąg wolny od czasu i złudzeń. Przyszłość, zamiast nadciągać godnie,
spieszy się i atakuje falami. Jak ocean powiela przypływy i odpływy, a prądy
mielą powietrze nie dając odetchnąć dwa razy tym samym pęcherzem. Może
zmierzyłem już krokami całe dziś? Może teraz uzurpuję, pacyfikując jutro? Sił
mam wciąż wystarczająco, więc zuchwale zerknę w pojutrze. Może sprawdzę w
prasie przyszłe numery totolotka?
Nowe przyszło stare poszło... A to co nowe to znajome bo życie kołem się toczy.
OdpowiedzUsuńi miażdży nieuważnych
Usuń