Zimą powietrze pachnie. Nie kwiatami, chlebem znad zasianych pól, czy
owocami, które wkrótce skisną pod drzewami, ale sobą. Zupełnie tak, jakby brak wszystkiego
co rozprasza, ujawnił prawdziwy aromat. Oddycham głębiej niż muszę. A może
odwykłem od normalnego oddychania i tylko dlatego zdaje mi się, ze zaciągam się
tym powietrzem z lubością i tak bezwstydnie głęboko, jak tylko się da? Niebo
przeciera się jakby to był podkoszulek zbyt długo noszony, czy arras liniejący
na ścianie od wieków. Nie wie, czy woli być różowym, błękitnym, czy pozostać w
melancholijnych burościach. W taki dzień można być monochromatycznym owadem, bo
kolorów i tak nie ma. Stawiam ostrożne kroki, idę chodnikiem z puzzli, jakby to
była spękana tafla lodu. Czy lód może być taki mokro-szary? Najwyraźniej tak.
Przecież idę. Mijamy się z psem, udając, ze się nie zauważamy. Mijam serię
leniwych kroków rozstrzeliwujących ciszę. Pozwalam sobie na bezmyślność i
rozkoszuję się nic-nie-robieniem. Idę. Po prostu. Mijam jakieś ledwie
zauważalne sekundy, ignoruję metry, bez względu, czy są poukładane wertykalnie,
czy jakoś tam, na wskroś wszechświata.
Zimą powietrze powinno pachnieć mrozem, zazwyczaj jednak pachnie wyziewami z kominów...
OdpowiedzUsuńczasami wieje w stronę kominów. i smakuje przepysznie.
UsuńZimą,wiosną,latem i jesienią powietrze pachnie. Kto tego nie dostrzega kto tego nie docenia ten... szkoda mi go.
OdpowiedzUsuńzimą czuć je doskonale, kiedy tylko wyjdzie się poza ciepełko.
UsuńUwielbiam mroźne poranki. O dziwo pachną życiem.
OdpowiedzUsuńPrzyjemna miniatura.
dzięki - zimą powinna być rzeczą naturalną to, że powietrze pachnie.
Usuń