Dym snuje się,
porwany wiatrem. Ale, co by o nim nie dywagować, to ulatnia się w poziomie,
kiedy śnieg, bliski pionu ścieli się na wszystkim, czego ma prawo się spodziewać
na cywilizowanej płaszczyźnie.
Gryzę ser.
Wytrawny, twardy, pewnie dojrzewający dłużej od miękkich odmian. Smaki mieszają
się w ustach i zostawiają niedosyt. Jeszcze. Śnieg kapie raczej nieśmiało, a ja
gryzę kolejny kawałek sera, martwiąc się jedynie o to, że światła za mało. Nie
tego elektrycznie napędzanego ale tego, które gościło na balkonie jeszcze tak
niedawno. Od patrzenia w górę cierpną ramiona. Może trzeba zasnąć, wzorem
niedźwiedzi?
Zasnąć? dobry pomysł, ale ominie nas wiele smakołyków!
OdpowiedzUsuńz tym większym animuszem nadrobi się wiosną.
Usuń