piątek, 19 lipca 2019

Bajka z podróży.


Niepozorny – to wystarczające słowo żeby scharakteryzować sylwetkę i wszystko, co można było powiedzieć z zewnątrz o tym mężczyźnie, który siadywał przy oknie i patrzył, jak autobus mija kolejne przystanki. Kiedy jednak usiadła przed nim kobieta delikatnie dotykał jej włosów, a jeśli nie zaprotestowała, to bawił się nimi i układał je. Dotykał głowy, rozczesywał niesforne kosmyki i układał włosy nadając im kształtów, których nie udało się osiągnąć właścicielce podczas porannej, pospiesznej toalety. On nie spieszył się, a kobiety pod jego dotykiem piękniały. Uśmiech błąkał się w dwuznacznościach, ale żadna z nich nie powiedziała ani jednego słowa, by nie przerwać seansu.

Nawet zazdrosne kobiety, którym nie było dane usiąść przed mężczyzną milczały przeklinając własny brak zdecydowania. Niektóre miały w oczach obietnicę, że następnego dnia usiądą przed nim i pozwolą mu na wszystko, o co poproszą jego palce. Wybranka tymczasem mrużyła oczy z lubością, wzdychała do własnych niespełnień i pozwalała twarzy wypięknieć w jego dłoniach. Rozglądałem się po niemal pustym autobusie. Za oknami przesuwały się wciąż te same krajobrazy i tylko wewnątrz mogło wydarzyć się coś, co zerwie z monotonią i obudzi poranek. Mężczyzna zaplatał jakieś skomplikowane loki szczuplutkiej, drobnej brunetce, która wsiadła z wygryzionym warkoczykiem, któremu brakowało sporo materiału. Rozwiązał go bez pytania i rozkładał mizerne, cienkie włosy usiłując wydobyć z nich trzeci wymiar. Szło mu zdecydowanie lepiej niż właścicielce włosów, co musiałem przyznać i ja, choć w kwestii fryzur jestem laikiem. Wiedziałem jednak, że podoba mi się efekt.

Blada twarz pani okryła się równie bladym rumieńcem i tylko przyspieszony oddech wskazywał, że nie śpi, lecz pogrąża się w marzeniach. A potem Niepozorny wysiadł na trzy przystanki przed finalną pętlą i zniknął bez słowa, ku rozpaczy siedzących w autobusie kobiet. Wybranka otrząsnęła się po delikatności seansu z ociąganiem i niemal namacalna była niechęć powrotu do rzeczywistości. Sztywnym krokiem zmierzała do wyjścia, a otwarcie oczu kosztowało sporo wysiłku.

Mężczyzna pojawiał się nieregularnie, jakby nic nie wymuszało na nim codziennej konieczności, a jedyną powtarzalnością byłą pora. Jeśli się pojawiał, na przystanku, to w godzinach wskazujących na pracę od wczesnych godzin porannych. Patrzyłem na starych, dobrych nieznajomych, z którymi dzieliłem codzienność w tym fragmencie, który obejmował autobus stąd do tam i nauczyłem się wypatrywać Niepozornego z równą wytrwałością, jak kobiety, którym dane było poznać smak jego dotyku. Czy byłem zazdrosny? Nie. Zastanawiałem się raczej, czy kobiety zjadłyby mnie żywcem, gdybym zajął miejsce przed Niepozornym odbierając jednej z nich wielką i niespodziewaną przyjemność. Tylko jedno miejsce i tylko jedna mogła zaznać przyjemności, a Niepozorny wsiadając stawał w kolejce do kasownika i kasował elektroniczny bilet bez pośpiechu. Dopiero potem rozglądał się po wnętrzu i wybierał miejsce. Panie patrzyły z nadzieją, kiedy zmierzał w ich stronę i czekały na cień dotyku snujący się po szyi, gdy wplątywał dłonie we włosy.

Nie było reguły. Czasem siadał za starszą panią, która pod zmarszczkami ukrywała resztki urody i dopiero dłonie Niepozornego potrafiły wywlec ją z podcieni zmęczonej używaniem skóry. Innym razem siadał za jakąś zwariowaną trzpiotką, która miała więcej tatuaży, jak rudzielce piegów. Żadna nie potrafiła zrezygnować, jeśli tylko pozwoliła jego dłoniom na kontakt dłuższy niż pojedyncze sekundy, a te, które chociaż raz widziały efekt na twarzach wcześniejszych wybranek nawet nie myślały o rezygnacji z przyjemności. Rozsiadały się wygodniej, mrużyły oczy i wypinały piersi, jakby chciały się pochwalić przed autobusowym światkiem - chyba tak było. Następnie odpływały uwiedzione dłońmi w nieistniejące, prywatne światy.

Musiał kochać je wszystkie, bo czułość z jaką układał włosy była namacalna i niemalże widoczna. Zostawiała połysk na najbardziej nawet zniszczonych włosach i potrafiła wzmocnić kolor najsmutniejszych oczu. Drapałem się po głowie szukając wzoru, schematu, czy jakiejkolwiek idei przyświecającej wyborom, jednak nie umiałem znaleźć. Nie umiałem i z każdym tygodniem rosła we mnie ciekawość. Zerkałem na kolejne kobiety wymodelowane jego dłońmi i ubrane w piękno, które trzymało się wnętrza wytrwale, cierpliwie czekając na kolejny seans pozwalający urodzie utrwalić się ukorzenić na twarzy.

Nie. Nie przysiadłem się do niego. Ale i tak nie wytrzymałem i w końcu machnąłem ręką na własną codzienność, by wysiąść z nim na jakimś zapomnianym przystanku w opłotkach miast i dogonić go i złapać za rękę. Odwrócił się bez pośpiechu i zmierzył mnie niepozornym wzrokiem pełnym melancholii.

- Dlaczego? – zapytałem i widziałem po nim, że wystarczy już słów i nic więcej tłumaczyć mu nie muszę…

- Niekochane kobiety są jak opuszczone cmentarze… Czasem wystarczy drobny gest.

32 komentarze:

  1. Dobry samarytanin. Choć chyba niekoniecznie, tak ładnie się dowartościowywał.

    OdpowiedzUsuń
  2. się?
    a wybranki nie korzystały?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Korzystały, ale to nie znaczy, że on nie korzystał. Podobne przyciąga podobne. Choć na pierwszy rzut oka nie widać. Maskujemy się na różne sposoby, często ofiara przebiera się w ciuszki zbawcy.

      Usuń
    2. rozumiem. w każdym działaniu można wyszukać perwersję i negatywne zabarwienie.

      Usuń
    3. No coś ty, jaką perwersję? Ludzie różnie sobie kompensują, wszystko jest ok, pod warunkiem niekrzywdzenia. Tylko wszystko też jest wielowarstwowe, nawet w bajkach.

      Usuń
    4. każdy patrzy własnym wzrokiem i własnym rozumieniem. najwyraźniej dostrzegasz coś, czego nawet nie podejrzewałem. może dlatego, że jestem facetem.

      Usuń
    5. Owszem, lekko mnie zdenerwowało porównanie kobiety do cmentarza, tylko dlatego, że nie ma faceta. Więc zbudowałam troszkę alternatywnego wymiaru.

      Usuń
    6. ja to powiedzenie usłyszałem od kobiety. poważnie.
      jeśli jednak uraziłem Cię, to przepraszam.

      Usuń
    7. Nie uraziłeś, to tylko mój ogląd świata. A kobiety potrafią być naprawdę okrutne dla innych kobiet, niestety. Zwłaszcza takie, które budują swoje poczucie wartości na byciu kochaną z zewnątrz. Ech...za dużo się naczytałam psychologii. To pomaga, ale czasem przeszkadza. A opowiadanie mi się podobało, takie liryczno delikatne. Bajdełej.

      Usuń
    8. a można być kochanym od wewnątrz? przytulać się do wątroby i nereczki całować na dobranoc? niemal to widzę...
      i te kwiatuszki dla synaps - cudowne doznanie.

      Usuń
    9. Oczywiście, można po prostu siebie lubić, mieć do siebie zaufanie, poczucie własnej wartości, lubić swoje nereczki, wątróbkę itp. Wtedy synapski poprzewodzą endorfinki i nie musisz szukać poza, desperacko, w potrzebie, drapieżnie.

      Usuń
    10. no i jeszcze mi powiedz, że nie lubisz, kiedy ktoś gmera Ci we włosach...
      a może radykalnie podeszłaś do zagadnienia i nie masz?

      Usuń
    11. Oddanie głowy w ręce innego człeka, w jego delikatny dotyk, jest gestem zaufania i puszczenia kontroli. U fryzjera, w takich bezpiecznych warunkach, łatwo to zrobić, bo niby tak przypadkiem i na krótko...
      Ja akurat mam z tym problem, ale byłam na warsztatach pracy z ciałem i tam było takie ćwiczenie, udało mi się. Ale u fryzjera nie...Poznaję swoje ograniczenia, z niektórymi się rozstaję, niektóre zatrzymuję. Nic na siłę.

      Usuń
    12. oczywiście.
      ja nie wnikałem w sferę odwagi/bezpieczeństwa, tylko hedonistycznie - to jest po prostu przyjemne uczucie. na pewno masz rację i z obcym trzeba czegoś więcej, żeby poczuć radość.

      Usuń
  3. Niespełniony fryzjer? znam osoby, które nie lubią dotykania głowy i do fryzjera chodzą jak za karę...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. może tylko tak udają. mycie głowy u fryzjera, to niemal terapia.

      Usuń
  4. Nie wiem, jak to jest. Podobno na głowie - w każdym razie żeńskiej - jest mnóstwo stref erogennych. I np. ja uwielbiam, kiedy ktoś mi robi cokolwiek z włosami. Ale już włosów mojej córki to nawet dotknąć przypadkiem nie wolno, bo zaraz chce dotykającego skrócić o głowę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no proszę - jaka rozmaitość. niezwykłe.

      Usuń
    2. Tym bardziej niezwykłe, że genetycznie osobniki bardzo podobnie wyposażone.

      Usuń
    3. czyli jakaś skaza, albo pomieszały się geny biorcy z dawcą.

      Usuń
    4. No, niestety, pomieszały się - oczy też zupełnie nie moje. Ale można z tym żyć.

      Usuń
  5. A w ogóle to podoba mi się to porównanie z ostatniej linijki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie moje - ale raz usłyszane zapamiętałem na długo.

      Usuń
    2. Jest niebanalne i zaskakująco trafne, a poza tym pasuje tutaj, gdzie je użyłeś.

      Usuń
    3. nie każdemu pasuje.

      Usuń
    4. Obowiązku nie ma, żeby pasowała każdemu. Grunt, że pasowała Tobie i dobrze "siedzi" w opowiadaniu.

      Usuń
    5. gdybym nie był przekonany, to nie wkleiłbym tych słów. mi wydają się wiarygodną hipotezą dla działań Niepozornego.

      Usuń
    6. Mnie też przekonywać nie trzeba.

      Usuń
  6. Czy zazdrość miewa gorzki smak? Oczywiście. I to dosyć często. Nieważne czy zazdrości kobieta czy facet. Zawsze ma ten sam odcień... Podobny.

    Serdeczności Oko. Ciekawy pseudonim artystyczny 😃

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ok, bo patrzę i bez wzroku nie napisałbym nic, a lustro, bo przeglądam się w cudzych życiorysach i usiłuję coś zrozumieć - dla siebie. zrozumieć nie biorąc udziału w tych obcych rzeczywistościach.

      Usuń