sobota, 13 lipca 2019

Zamki z piasku.


W wielkiej stalowej misie stojącej na trzech zaledwie nogach płonęły szyszki sosnowe. Ktoś musiał poświęcić dłuższą chwilę, żeby wypełnić ruszt wyglądający jak olbrzymi wok. Noc wisiała wokół i zarażała palenisko blaskiem gwiazd, które naśladowało bezkres kosmosu pobłyskując miękkim światłem iskier czerwonych, pomarańczowych, a czasami nawet zielonych. Szyszki przytulały się do ognia, jakby chciały go wypić i zamykały płatki nie bacząc, że ogień spala im pazurki, a potem puchły od żaru i tylko czasem upuszczały iskry tonące w mroku.

Okrążyłem gorącą misę patrząc to w jej czeluści, to nad głowę. Taras wychodził ponad plażę i nieodległe stąd morze zdawało się łasić do nóg w nieskończonej powtarzalności. Było tak blisko, że czuć było, jak się poci, na słono, aż na wargach osiadały niewidzialne, drobne kropelki dopominając się, żeby je zebrać językiem. Kilka stolików ze szklanym blatem, wiklinowe fotele wypełnione miękkością, żeby można się było w niej zanurzyć, a nawet ciepłe, wełniane koce, czekające żeby okryć delikatne ciała przygnane tu sentymentem, bądź uniesieniem.

Kamienne balustrady dzieliły białą granicą świat na części dokładniej, niż czynił to z nocą sierpowaty, wyglądający na bardzo ostry księżyc. Oparłem się, jednak marmur wypijał ze mnie ciepło, jak wampir. Zadrżałem i podniosłem łokcie z parapetu. Noc nie była równie zimna, jak ten kamień, za którym mdlała pobladła plaża drżąca wyschniętą, ostrą jak brzytwa trawą porastającą muldy wydm. Wiatr pospołu z ludźmi wysprzątał taras z piasku i gdyby nie chłód można byłoby bosą stopą malować wilgotne ścieżki spacerów. Nieliczne, stylizowane na bardzo stare latarnie lampy nie zanieczyszczały już nocy smugami światła. Pewnie wolały gapić się w niebo i dumać nad własną niedolą, zapomniane i opuszczone przez wszystkich.

Morze kipiało od obcojęzycznych plotek i białą pianą osiadało w piasku niewygadane i przejęte do cna. Księżyc pobłażliwie zerkał z wysokości i byłbym przysiągł, że poprawia sobie wąsiki przeglądając się w toni między jedną, a drugą falą. Zaśmiałem się, jak można się śmiać, kiedy człowiek śmieje się z bezinteresownej radości i nie na pokaz. Zaśmiałem się w noc, bo wokół pustka i nieskończoność kosmosu tylko, a ten nie zauważy mnie nawet, bo zbyt drobnym paproszkiem jestem, żeby cokolwiek mojego mogło go zainteresować, czy choćby skłonić do zauważenia.

Gdzieś obok coś stuknęło, a kamień podniósł echo. Niegłośno, ale przecież się wzdrygnąłem. Nie spodziewałem się tutaj nikogo, a teraz dźwięk niespodziewany zgasił mój śmiech i głowę od nieskończoności morza i kosmosu oderwał. Kim był ktoś, kto tak beztrosko poczyna sobie ze mną i potrafi wyrwać mnie ze szponów dwóch nieskończoności? Patrzyłem rozcinając wzrokiem noc, lecz bez księżycowego srebra nie miałbym szansy żadnej. Szczęściem najbliższa kłębiasta poducha była zbyt daleko od tego wędrowca, a może sam był ciekaw, kto mnie wyrwał z objęć nocy?

W jednym z głębokich foteli, niczym w gnieździe, zatopiona w cień spała młoda kobieta. Musiała przyjść na boso i najwyraźniej wypadły jej z ręki sandały, kiedy się śmiałem, bo leżały teraz tuż obok śpiącej na zimnych, marmurowych kaflach. Kobieta była wtulona we wgłębienie fotela jakby w nim czuła się bezpieczna. Makijaż, a raczej to, co z niego zostało smużyło się po twarzy i zastygło znacząc ślady łez. Nawet we śnie wzdychała przejmująco i niewiele brakowało, aby płakała przez sen. Kuliła się w tym fotelu i miałem nadzieję, że to tylko z zimna, że rękami obejmuje samą siebie, jakby nie było na świecie nikogo, kto mógłby ją wyręczyć.

Zupełnie nie wiem dlaczego, ale przecież… zanim okryłem ją jednym z leżących wszędzie kocy, usiadłem na drugim przed fotelem i delikatnie, żeby jej nie zbudzić starłem piasek ze stóp. Sypał się cichuteńko. Wysechł kradnąc ciepło kobiecego ciała i teraz spadał na podłogę, żeby i jego okradł kamień. Skórę miała delikatną i tak cienką, że niemal przeźroczystą. Bałem się, że ją skaleczę, jeśli zbyt mocno dotknę. Nieświadomie podgięła palce, jakby chciała mnie schwytać nimi, ale złapała pustkę tylko, a ja lekko, opuszkami strącałem ziarenka w niebyt. Stopy miała drobne, jak cała ona. Wsunęła jedną między moje ręce i coś szeptała do oparcia fotela. Kiedy poczuła moje ciepło twarz zaczęła się jej uspokajać.

Rąbek koca wspiął się po policzku, więc wtuliła się w niego jak w matczyne ramiona. Wygarniałem spomiędzy jej drobnych palców ostatnie ziarenka, a jej twarz wygładzała się powoli. Bałem się, że to za mało, żeby obudziła się uśmiechnięta, ale nie umiałem zrobić nic więcej. Kiedy próbowałem zabrać dłonie jej stopa szukała mnie niecierpliwie. Wstyd mi się zrobiło, kiedy jęknęła i oddałem jej obie ręce. Oparłem głowę o brzeg fotela i czekaliśmy poranka. Jej oddech szeptał piękną kołysankę, jakiej nie słyszałem nigdy wcześniej. Coraz spokojniejszą, ciepłą i pogrążoną marzeniach. A potem popchnęła mnie piętą lekko, żebym coś o sobie opowiedział.

Patrzyłem w otchłań kosmosu i opowiadałem jej drobne anegdoty z przeszłości, opisywałem ludzi, których już nie da się spotkać i takich, którym z każdym dniem coraz dalej do mnie. Opowiadałem jak pachnie śnieg, kiedy nikt na niego nie patrzy, albo jakie myśli płyną pod skórą pieszczoną górskim strumieniem, gdy tylko sójki przekrzywiając łebki zastanawiają się, czemu w tak dziwny sposób gaszę pragnienie. W misie szyszki przytulały się do siebie roztaczając aromat gorącej żywicy z rzadka potrzaskując, chyba tylko po to, żeby popchnąć księżyc w dalszą drogę. Opowiadałem wrześniowe poranki i noce sierpniowe, chwile tak drobne, że nawet we mnie gościły przypadkiem i chyba sam nie umiałem powiedzieć dlaczego zostały ze mną. Noc zasłuchała się i przestało się jej spieszyć. Morze kołysało się w rytm jej oddechu i harmonia była tak doskonałą, że taka noc mogła trwać całe życie.

A przecież przyszło słońce i przedarło się przez rąbek koca i ucałowało oczy kobiety nie zważając na mnie wcale. Oczy otwierała niechętnie, ale otwierała. Rozglądała się gdzie noc jej przyszło spędzić, a potem popatrzyła na mnie siedzącego u jej stóp…

- Jesteś – powiedziała niepewnie – Szukałam…

41 komentarzy:

  1. Ciekawe, czy "szukałam" wypowiedziała z ulgą czy z rozczarowaniem?

    OdpowiedzUsuń
  2. Noc spędzona nad morzem lub oceanem to coś tak pięknego, że prawie żal spać. Nigdy, do końca życia nie zapomnę zasypiania w akompaniamencie fal i takiegoż przebudzenia... Już tam żaden facet nie jest potrzebny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wygumować gada? żeby nie gadał?

      Usuń
    2. Nie, niech sobie będzie. Tylko niech nie przeszkadza chwili w trwaniu.

      Usuń
    3. to przecież nie przeszkadza. siedzi sobie cicho i jeszcze kocyk przyniósł.

      Usuń
    4. Najlepiej, żeby siedziała tak gdzieś dalej...

      Usuń
    5. niech siada, gdzie uważa. bez różnicy.

      Usuń
    6. Oczywiście miało być "siedział", a nie "siedziała' - przeliterzyłam się.

      Usuń
    7. ja sądziłem, że to Ty chcesz usiąść gdzieś dalej.

      Usuń
    8. W zasadzie to wszystko jedno, mogę ja - byle jak najdalej od jednostek ludzkich.

      Usuń
    9. brzegi oblężone są tylko punktowo - na pewno znajdziesz własną samotnię.

      Usuń
    10. Ta pozostałość powyżej to ja. Zalogowałam się do innej poczty, żeby odpisać na mejla ciotce i z rozpędu wpisałam u Ciebie komentarz. Sprzątnij resztki. W komentarzu chodziło o to, że chciałabym w ogóle znaleźć się nad jakimś słonym akwenem. Wtedy odpowiednie miejsce się znajdzie.

      Usuń
    11. Bardzo przepięknie. Jako sprzątacz jesteś niezwykle skuteczny!

      Usuń
    12. bez fartuszka co prawda, ale jakoś poszło. może zafunduję sobie na imieniny...

      Usuń
    13. Prosimy o wstawienie na blog zdjęcia w samym fartuszku, bez bielizny i z miotełką do kurzu! Jestem pewna, że zrobisz furorę.

      Usuń
    14. kariera? no... nie wiem czy świat jest gotowy na takie doznanie...

      Usuń
    15. Myślę, że żeńska cześć świata tego wręcz oczekuje.

      Usuń
    16. tu mnie masz - mam pójść na licytację? a potem pańszczyznę odrabiać w majątku, jak Kunta Kinte?

      Usuń
    17. Myślałam raczej, że otrzymasz propozycję sesji fotograficznej do kalendarza.

      Usuń
    18. pirelli... w wersji żeńskiej.

      Usuń
    19. w wersji męskiej powstaje kalendarz pirelli wypełniony zdjęciami kobiet.

      Usuń
    20. Ejże! Skoro są to zdjęcia kobiet, to jest to wersja żeńska! Zdjęcia mężczyzn to wersja męska. To logiczne i oczywiste.

      Usuń
    21. najwyraźniej mówimy o innej logice. taki kalendarz w wersji męskiej (dla mężczyzn) już jest i zawiera zdjęcia kobiet - na pewno jest to skrót myślowy, jednak dedykowany męskiej części ... raczej.

      Usuń
    22. Wiem, że jest. Ale z kobietami. Logika to logika, przecież nie rozmawiamy o wersji ODBIORCY, tylko o wersji KALENDARZA. Męska jest wersja odbiorcy, wersja kalendarza pozostaje żeńska.

      Usuń
    23. niech będzie, jeśli to cokolwiek zmienia. ani mi w głowie bronić pozycji, szczególnie, że to temat obojętny w każdej wersji i formie.

      Usuń
    24. Zaiste. Popatrz, jacy rozwojowi jesteśmy - od brzegu morza dotarliśmy na bezdroża logiki. Może tym należałoby się zachwycić?

      Usuń
    25. próbuj - świat stoi otworem i czeka na odważnych, którzy go skonsumują.

      Usuń
    26. A Ty nie chcesz być zachwycony? To łatwe, spróbuj.

      Usuń
    27. ja już podryfowałem w inne plenery.

      Usuń
    28. Ale to nie wyklucza zachwytu rozwojem.

      Usuń
    29. nie wyklucza. ale również nie zobowiązuje.

      Usuń
    30. Aaa, broń boże (dowolny).

      Usuń
  3. Noc nad morzem :coś pięknego. Chociaż ja osobiście jedynie do północy byłam na plaży. Jednak ze 2 lata temu byłam na koncercie na plaży na Helu w środku nocy. Z lewej strony morze, z prawe wydmy i tylko muzyka. Przeżycie nie codzienne. Serdeczne pozdrowienia znad sztalug malarskich przesyła Krysia. Zapraszam do mojej strony www.krystynaczarnecka.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. noc, to coś pięknego. wszędzie potrafi dać mnóstwo wrażeń.

      Usuń
  4. Magiczna noc nad morzem. Pokój z tarasem i widokiem na morze. Marzenie. Piękne marzenie.

    Pozdrawiam serdecznie z Krakowa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kraków też potrafi być magiczny. trzeba tylko wiedzieć gdzie okiem rzucić. i kiedy.

      Usuń
    2. Oczywiście że tak. Ja bardzo lubię w nim miejsca takie, jak choćby cmentarz rakowicki. Uwielbiam cmentarze, za dnia gości w nich cisza i zaduma.

      Usuń
    3. wolę inne samotnie.

      Usuń