Metalowy widelec schował się pod ławką, jakby bał się deszczu, a
przecież mógłby krople przepuścić pomiędzy zębami. Kobiety ubogie cieleśnie podążały w
nieznanych mi kierunkach bez radości w oczach. Szkoda, bo i niebo
spochmurniało. A może dobrze? Jakiś ptak zanosił się nerwowym śmiechem i w
paroksyzmach wił się aż dzień się otrząsnął i wstał dość niechętnie. Mirabelki
zaczerwienione po upadku na asfaltowy chodnik rozsypały się niczym pąsowe
korale. Nawet szpaki ich nie chciały, więc fermentują żałośnie. Ktoś wykręcał
chmury, ale nieskutecznie. Tylko je poszarpał, a wody z nich nie wycisnął.
Pięknie opalone dziewczę stało masując z uśmiechem klawiaturę telefonu, gdy
bladoskóra niewiasta ją mijała pospiesznie. Wespół stanowiły bardzo
sympatycznie wyglądający kontrast. Aż dziw, że w jednym czasie żyć im przyszło
z tak odmiennym skutkiem.
Witaj po przerwie:-)
OdpowiedzUsuńWiduję osoby bardzo blade tego lata, może w piwnicy je ukrywano?
A może przewinęły skórę na lewą stronę, bo tamta się zużyła trochę za bardzo?
Usuńkrótka przerwa, ale czasami trzeba profilaktycznie zmienić klimat.
Hej. "a przecież mógłby krople przepuścić pomiędzy zębami" - mówią że nie liczy się początek tylko ważne jak kto kończy... Ale tu i początek bardzo się liczy i koniec. Czyli całość układa się licząco. pozdrawiam
OdpowiedzUsuńliczy się? to znakomicie. gdyby tylko koniec był istotny, to trzeba byłoby ciąć początki aż do końca. i to marnego.
Usuń