wtorek, 9 czerwca 2020

Diabelskie igraszki.


Anioł Stróż chyba mi blaknie. Zrobił się podejrzanie przeźroczysty i wygląda jak własny cień. To chyba jego ostatnie chwile… Czas pomyśleć o nowym. I wykorzystać obecnego do cna. Nie znoszę marnotrawstwa, więc wyssam z tego, ile fabryka dała, a dopiero później załaduję świeżego. Mam. Przezornie kupiłem zapasowego. Trzymam go w szufladzie, bo nigdy nie wiadomo, kiedy poprzedni się zużyje, a lepiej nie ryzykować życia bez ochrony.

Przeglądam tę właśnie szufladę; w tym czasie Anioł dłubie w zębach i przygląda mi się raczej ponuro. Udaję, że nie widzę, chociaż on i tak WIE. I słusznie – ma wiedzieć. Wiedzieć i zapobiegać. Pomagać, ratować i leczyć. Lizać rany, żeby brzydkie blizny nie zostawały. Chronić bezgranicznie, choćby kosztem własnych piór. Nie darmo jest w końcu Stróżem. W szufladzie leżą małe, metalowe puszki z zawleczkami. Różnobarwne konserwy zabezpieczone przed przypadkowym otwarciem. W środku… mieszkają cienie.

Z Aniołem było bezpiecznie. Nudno, ale bezpiecznie. Spowszedniała mi codzienność i zacząłem eksperymentować. „Głupie numery” – Anioł nazywał rzeczy po imieniu. Pchałem się pod koła, prosiłem o kłopoty w ciemnych zaułkach, usiłowałem wypić stężone toksyny – oczywiście absolutnym przypadkiem… Był. Zawsze był. I zdążył wsadzić palucha, którym teraz wierci w zębach. Działał znakomicie. Może nawet zbyt doskonałym był narzędziem, bo przecież takich szaleństw nie przeżyłby największy szczęściarz. W najlepszym razie byłby dożywotnim kaleką pozbawionym pokus i przykutym do łóżka na wieki. Anioła oskubałem z piór, a teraz, jak weteran wielu wojen liże rany liniejący, jak zwierzę sezonowo zmieniające sierść. Przed nim… ostatnia batalia. Ostatni raz zostanie bohaterem. Wyciągam puszkę z nowym Aniołem i stawiam na blacie biurka. Anioł i tak już wie… Otworzę dzisiaj puszkę… Dwie puszki. Tę drugą z nowym Aniołem Stróżem. Świeżym, mocnym i odpornym na ciosy. Z gwarancją trwałości na minimum dekadę. Ale najpierw…

Co wybrać? Którą puszkę otworzyć? Mam dość nudy pod skrzydełkami Anioła. Potrzebne mi emocje. Duże! Twarde, żebym poczuł w mosznie szarpnięcie, a żołądek skulił się w kąciku pod nerkami… Rzuciłem okiem na Anioła – pobladł jeszcze bardziej. Nie. Nie mogę pozwolić sobie na nic ekstremalnego… On nie wytrwa wystarczająco długo. To musi być lżejszy kaliber. Popatrzyłem na niego z politowaniem. Odbiera mi szansę na wypróbowanie czegoś naprawdę mocnego. Zerkam na puszkę w kolorze zielonego groszku – jestem laikiem, ostra jazda jest mi obca. Nie skosztowałem nawet tych puszek dla początkujących. Demon? Wersja dla niedoświadczonych? Krótkotrwała, łatwa do anihilacji? Czas działania, w zależności od intensywności może zamknąć się w pojedynczych godzinach?

Biorę! Anioł zbladł jeszcze bardziej i usiłował… Kiwał głową na „nie, absolutnie nie”, ale go zlekceważyłem. Cóż może mi powiedzieć. Wiem, że to go zabije ostatecznie i bez najmniejszej wątpliwości. Odda życie za mnie. Taki jego los. Powinien się spodziewać, że nadejdzie chwila próby ostatecznej. I właśnie dziś ona nastąpi. Mam ochotę na puszkę z Demonem. Otworzę ją, by pośród strachu obejrzeć walkę Demona z Aniołem. O mnie. Szczęściem Anioł jest z wyższej półki, więc nawet w tym stanie powinien bez kłopotów uporać się z Demonem dla amatorów. Najwyżej polegnie. A jeśli będą kłopoty, to świeżego Anioła odbezpieczę w okamgnieniu.

Rzuciłem okiem na blat. Tak zrobię – otwierając puszkę z Demonem, na wszelki wypadek będę miał w ręku drugą, żeby ją odbezpieczyć, gdy tylko złe okaże się silniejsze od gasnącego Anioła, albo strach zacznie wyrywać mi serce. Sprawdziłem etykietę. Termin ważności odległy, a jakość gwarantowana. Firma, to firma. Nie fuszeruje. W środku na pewno jest egzemplarz okazowy. Komandos pośród Aniołów Stróżów. Taki ukręci kark watasze Demonów, a co dopiero jednemu. Da radę. Obroni, kiedy przyjdzie czas próby. Lepszej okazji trudno wypatrywać. Zużyję starego Anioła do końca, a później nadejdzie odsiecz! Zmiażdży lęki już wstępnie pokąsane przez tego tu… zmęczonego… Równie komfortowej próby mogę już nie mieć. Chyba nic złego stać się nie może? Wzruszyłem ramionami – a niby co ma się stać? Szarpnąłem zawleczkę; psyknęła tracąc hermetyzację…

Anioł wrzasnął dość anemicznie i zdawał się być spocony. Czyżbym go przecenił? Dobrze, że puszkę z nowym trzymałem w drugiej ręce – wypuszczę Demona i rzucając puszkę uwolnię rękę, aby zerwać drugą zawleczkę. Cholera! Za długo patrzyłem na więdnącego Anioła! Z puszki wynurzyły się kosmate szpony. Błyskawicznie schwytały Anioła za gardło i skręciły mu kark. Nie zdążył nawet krzyknąć. Ja też, ale zacząłem drzeć się chwilę później, bo Demon ugryzł mnie w ręce. OBIE NARAZ! Koszmar! Puściłem wszystko, co trzymałem w rękach. Bolało. Na podłogę poleciała wpół otwarta puszka z Demonem i zamknięta szczelnie z nowym Aniołem.

Demon rechotał obrzydliwie i usiłował wydostać się z puszki. Nim ta opadła na ziemię był już na zewnątrz i zdążył jeszcze chwycić puszkę z Aniołem… Demonstracyjnie wolno zaczął ją otwierać gapiąc się na mnie i rechocząc bez ustanku. Głupiec! Wpatrywałem się w puszkę z nadzieją, że nie przestanie i uwolni mojego Anioła na własną zgubę – widać, że Demon dla początkujących. Pewnie taki zaawansowany nie popełniłby samobójstwa w podobny sposób. Nie wiem, co nim kierowało, jednak zawleczka nieskończenie wolno podnosiła się, aż posłyszałem znajome psyknięcie. Odetchnąłem głośno. Dość swawoli. Ten początek był wystarczająco emocjonujący. Bałem się. Nie chciałem więcej. Chciałem się nudzić pod skrzydłami solidnego Anioła, który wie i ochroni. Demon ryczał swoją ohydną radość nadal otwierając puszkę. Zerwał wieczko zdecydowanym ruchem i rzucił na podłogę. Zabrzęczała blacha kołysząc się na parkiecie. Anioł gramolił się, jakby zastały mu się kości od długiego pobytu w puszce.

Dziwne… Demon rechotał, a Anioł niespiesznie wyłaził ze środka, jak dziecko usiłujące przekroczyć parkan. Wreszcie wylazł! Miałem go skląć, że taki ślamazarny, ale on… rozprostował skrzydła machając nimi bez przekonania, a potem… powoli i niechętnie stanął za plecami… Demona…

8 komentarzy:

  1. anioł
    to taki gość
    co siedzi
    w brudnej sukience
    z kuflem piwa
    na rozdrożu
    i myśli
    jak niewdzięczną ma pracę
    bo bycie kryształowym
    w otoczce piór
    męczy bielą
    oczy
    o ileż prościej
    jest
    ubrudzić stopy pyłem
    drogi
    której nie trzeba
    nikomu
    pokazywać


    Przeczytałam i aż w dłonie mi się zaklaskało z uciechy! Jakie śliczne opowiadanie!
    Jestem zachwycona - dziękuję Ci za wprowadzenie w dobry humor.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja również - bo wiersz dostałem, dziękuję pięknie.

      Usuń
  2. Kiedyś "zajmowałam się" Aniołami. Od jakiegoś czasu drepczę po szarości ziemi i wyglądam oznak dużo bardziej realistycznych ;)
    Jednak sentyment do Aniołów pozostał do dziś :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. może w pamiętnikach został adres i dasz radę wrócić. chyba, że w szarościach bardziej Ci do twarzy.

      Usuń
  3. Anioły w puszkach? Można wybierać czy z przydziału?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. można kupić... w Biedronce, albo innym Tesco.

      Usuń
  4. Naprawdę można kupić takie puszki z Aniołami? Oj, to chyba znaczy, że dawno mnie w naszej pięknej Polsce nie było. ;)
    Opis Aniołów i Demona - przecudny! W ogóle sam pomysł przedni.
    Ile razy tak właśnie w życiu jest, że nasz anioł blednie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. w sieci można kupić nie takie cuda. wystarczy pogrzebać.

      Usuń