-
Oni sami zdążyli już zauważyć, że niewolnik świadomy nie jest
za wiele wart i znacznie lepszym rozwiązaniem byłoby, gdyby nie
wiedział, nie orientował się, a nawet nie podejrzewał, że został
zniewolony, aby spełniał oczekiwania właściciela nie obciążony
świadomością jego istnienia – starszy pan zdawał się być
zatroskany i najwyraźniej nie do końca w dobrym humorze. Problemy
egzystencjalne opanowały jego umysł i dał się pochłonąć
rozwiązywaniu jakiejś intrygującej zagadki.
-
Pozbawić ich rozumu, to żadna filozofia chyba… - starsza pani z
czułością znamionującą długotrwale uczucie głaskała niezbyt
gęste włoski swojego wybrańca – Nie sądzisz jednak, że to
byłoby nudne? Sprowadzić ich wszystkich do roli prymitywnych
narzędzi, zamiast pozwolić na stopniową ewolucję i podrzucanie
subtelnych wskazówek umożliwiających rozwój? Cóż będziemy
robili wieczorami, kiedy utracą tę swoją niezgrabną ciekawość?
Staną się nudni i po kres przewidywalni.
-
No właśnie… - westchnął, przytulając się do niej, niczym małe
dziecko. Od czasu do czasu potrzebował trochę więcej czułości i
bliskości, niż się przyznawał przed samym sobą, a ona udawała,
że nie dostrzega. Znali się doskonale i nie wypominali sobie
wzajemnie drobnych słabostek, traktując je z pobłażliwością i
zrozumieniem wynikającym z przeżytej wspólnie dojrzałości –
Oni i tak sami sobie we łbach potrafią zamieszać do tego stopnia,
że trudno rozplątać, a co dopiero pojąć istotę wybryku.
Sfermentowane owoce? Ziarno? Kartofle? Wszystko im się już
pomieszało i nie kojarzą przeznaczenia tych dóbr? Palą diabli
wiedzą co, eksperymentują, pochłaniając efekty dziwacznych
doświadczeń chemicznych, a wszystko po to, by dać się oszołomić,
wykoślawić obraz, dać ponieść ułudzie i zaprzeczyć zmysłom.
Zwieść je na manowce. A potem z kretyńskim uśmiechem dogorywają,
śliniąc się, albo szczając pod siebie. Okropność!
-
Mój drogi – uśmiechnęła się, wsuwając w jego włosy drobne,
lekko pomarszczone dłonie – Dałeś im wolność, to korzystają.
A, że tak głupio? Pewnie im czegoś brakuje. Chcesz ich zniewolić?
-
Niby nie, ale czasem…
-
Krygujesz się niepotrzebnie. Jeśli naprawdę tego chcesz, to zrób.
Albo pozwól im robić, co zechcą. Bez różnicy. Ostatecznie są
jednym z wielu eksperymentów, niekoniecznie niosącym największe
nadzieje na przyszłość. Można alternatywnie zostawić ich samopas
na kilka stuleci i zajrzeć, jak wykorzystają czas i dokąd
zawiedzie ich wolna wola. Chodź już, zerkniemy w inne światy, bo
tu mi apetyt stracisz, albo w nerwach coś nieprzemyślanego
zrobisz. Niech degustują, degenerują, mrą. Może tego im trzeba,
żeby zacząć myśleć? Idziemy?
-
Nie, jeszcze nie, proszę. A gdyby…
-
Co?
-
Jakoś pomóc może?
-
Przecież sam widzisz, że szukają. Pewnie szczęścia, bo czego?
Dasz jednemu, to reszta mu pozazdrości, że darmo dostał,
niesłusznie i zrobi się piekło. Wszystkim dasz? To przestaną się
cieszyć, bo każdy chciałby być odrobinę lepszy od drugiego,
większy, inny, bardziej oryginalny. Zostaw. Niech troszkę poszukają
sami. Samodzielne rozwiązanie cieszy dłużej, niż jałmużna,
którą się dostanie z łaski. A jeśli uda się im osiągnąć cel
bez wsparcia? Niech przynajmniej myślą, że to ich zasługa,
mądrość, czy wytrwałość w działaniu.
-
Chyba miło byłoby zobaczyć ich wszystkich zadowolonych?
-
Dom wariatów ci się chyba marzy. Ale, jeśli chcesz, to zobaczymy.
Głupawy uśmieszek powielony na całą zbiorowość. Na pewno dasz
radę. Zapomniałeś już może, jednak we łbach zaszyłeś im coś
takiego, na wszelki wypadek – ścieżkę nagrody… Wystarczy teraz
drobny impuls, a później połaskoczesz tych, którzy zareagują.
Nawet zniewolonym, kiedy zapłacisz impulsami będą posłuszni i
ślepi. Nie zauważą nawet manipulacji i tego, że robią wszystko,
czego od nich oczekujesz. Zaczynamy? Proszę, pogłaszcz ich
wszystkich, a potem poczekamy na twój spodziewany uśmiech.
Wielu z nas tak żyje, ale jedni nie zdają sobie z tego sprawy i są szczęśliwi, a inni korzystają, ale się nie cieszą, jak powiedział jeden minister...
OdpowiedzUsuńsą tacy, co nie potrafią cieszyć się z niczego.
Usuń
OdpowiedzUsuńGówno prawda.
oczywiście. to wszystko, co się pojawia, to tylko moje wymysły, nic wspólnego z prawdą niemające, chyba, że przez przypadek, bo nawet ślepej kurze los potrafi sprzyjać.
Usuńszczęśliwie czuwasz nad poprawnością tego, co się pojawia i przywracasz do pionu. żeby jeszcze świat raczył słuchać.
...nie czuwam.
Usuńnie szkodzi.
UsuńMożna zagłaskać na śmierć.
OdpowiedzUsuńoch... kto nie lubi głaskania...
Usuńniekoniecznie na śmierć, ale szczypta uwagi/zauważenia/przejęcia się losem maluczkich...