Szczuplutkie, zmarznięte
dziewczę stojące na przystanku, schowało się za rozłożystą staruszką.
Najwyraźniej obawiało się, że zimny wiatr zedrze z niej makijaż wraz z opalenizną.
Na śnieguliczkach skuliły się śnieżnobiałą maścią owoce czekające aż je z nagich
żywopłotów ogryzą ptaki. Młody King-Kong wypuścił na zwiad jamnika, żeby
spenetrował pobliskie zakamarki, a kiedy ten zachęcająco machnął ogonem –
podążył za nim z rumieńcem wysiłku, ale i z ulgą.
Jak zwykle bystrym okiem dostrzegasz szczegóły rzeczywistości.
OdpowiedzUsuńA ta dziewczynka? Czy nie ta sama, która u Andersena sprzedawała zapałki?
może. papieroska w ustach nie miała.
Usuń