-
Co się dzieje? – pomyślałem, czując swędzenie torsu – No, nie! To chyba mi się
śni!
Dłoń
zamierzająca podrapać dywan, jaki porastał moją klatę natrafiła na mięciutkie
piersi. Może niezbyt okazałe, jednak, kiedy się weźmie pod rozwagę fakt, że wyrosły
na męskim ugorze w jedną, nie za długą noc, to okazy były zachwycające.
Kosmiczne
zaskoczenie odebrało mi oddech. Aż dziw, że wciąż leżałem obok pięknej pani, z
którą spędziłem tę noc. Powoli kleiłem w całość wydarzenia wczorajszego
wieczoru. Sobota wygnała mnie w miasto. Jakaś dyskoteka, drink. I poniosło,
zamiast do własnego łóżka, to do tego kwiatuszka pochrapującego teraz
beztrosko, z pupą wystającą spod kołdry. Nawet nie pamiętałem, jak ma na imię.
Ale pamiętam, że między figlami poszedłem do łazienki wziąć prysznic i z braku
własnych kosmetyków, użyłem znalezionych na półeczce gospodyni. Balsam pachniał
ładnie, jakimiś egzotycznymi kwiatami, czy owocami, więc skorzystałem z okazji,
żeby wetrzeć w klatę odrobinę.
- W nogi też! – Wystraszyłem samego siebie i czym prędzej sięgnąłem ku łydkom.
Były
na miejscu, jednak podejrzanie gładko palce prześlizgiwały się po skórze.
Odrzuciłem kołdrę. Owłosienie skarlało przez noc i wydawało się być w odwrocie.
Tylko patrzeć, jak wylinieję do szczętu. Szczęśliwie nie pozwoliłem sobie na
więcej z tym zadziwiającym balsamem. Ale, czy to może być? Popatrzyłem na wciąż
śpiącą księżniczkę. Piękna była. Przeciągnąłem ręką po pupie i sięgnąłem ku
łydce. Ona, to dopiero była gładziutka.
- Nic dziwnego. Po takim balsamie zapewne stosowanym regularnie, gładkością mogła zawstydzić szkło.
Dziewczę
zamruczało coś pod wpływem pieszczoty i obróciło się na plecy, odsłaniając
piersi. Rozkosz dla zmysłów. Odruchowo przykryłem ręką, ciesząc się ich
ciepłem. I wtedy szatan mnie opętał.
-
Ciekawe, jak wyglądać będzie bez balsamu.
Oj,
nie był to dobry pomysł, jednak nie umiałem powstrzymać ciekawości.
Przetrząsnąłem szuflady i szafy, aż znalazłem sznur, którym spętałem śpiącą, w
głowie układając plany zakupu łańcucha, kłódki, a zamiast knebla tej czerwonej
kulki z sexszopu. Nie miałem pojęcia, jak długo działa preparat, a chciałem ją
wyjałowić z chemii użytkowej i dotrzeć do nagiej prawdy.
Obudziła
się przerażona, skamląc o litość, ale byłem niewzruszony. Bardziej martwiło
mnie, jak pójść do sklepu obciążony cycuszkami, które nie zamierzały zniknąć.
Podrapałem się po brodzie i tam czując, że golenie nie będzie mi potrzebne w
najbliższym czasie. Musiałem po kąpieli potrzeć ręką twarz i szlag trafił
zarost. Trudno Założyłem coś luźnego, by ukryć zdumiewający stan posiadania i
poszedłem na zakupy. Szczęśliwie nieopodal był market budowlany i jakiś
sieciowy spożywczak. Zapasy zrobiłem na tydzień, bo nigdy nie wiadomo. Nie uśmiechało
mi się paradować ze świeżo nabytym biustem co dzień do sklepu i wzbudzać
uśmieszki obsługi.
Moja
suczka spacerowała teraz po pokoju na żelaznej smyczy. Na golaska oczywiście,
żebym mógł obserwować nadchodzące zmiany. Przyniosłem jej kuwetę, bo bałem się,
że nie upilnuję jej w łazience i sięgnie kosmetyków, wydłużając proces jałowienia.
Jej
piersi zaczęły więdnąć już pod wieczór w poniedziałek. Wyglądały jak smutne
jamniki. Aż się płakać chciało, gdy wspomniało się ich niedzielną urodę. Szybko
sprawdziłem, czy moje też. I owszem! Wklęsły moje skarby i nie korciły do
autoerotycznej zabawy. We wtorek na ciele dziewczęcia pojawiły się pierwsze
kiełki zarostu. Na niezbyt długim, naprężonym łańcuchu krążyła niczym głodna
lwica, a jej pośladki spłaszczyły się, jakby zostały wysiedziane nadmiernie. W
środę moje łydki były już ciemne, jak w minioną sobotnią noc. Gospodyni również
nabierała karnacji okrytej miękkim futrem.
Nie
wiedziałem, jak daleko się posunie w tej swojej przemianie, ale postanowiłem
wytrzymać pełny tydzień. Piątkowy wieczór doprowadził moją zdobycz do rozpaczy.
Błagała o krem, o fluid, puder, czy szminkę, cokolwiek… Pozostałem niewzruszony.
Dziewczę wypłakało w końcu wszystkie łzy i popadło w apatię. Nuda. Ledwie zegar
minął północ, napoczynając sobotę postanowiłem ją uwolnić i pójść w diabły. Nie
była już piękna. Skóra stwardniała, włosy na głowie straciły jakość, nawet
figura stała się kanciasta, aruchy pozbawione wdzięku i sprężystości.
-
Szkoda czasu! – mruknąłem i sięgnąłem po klucz od kłódki, rzucając nim w
skuloną, rozszlochaną samiczkę – Trzymaj się mała!
Rzuciła
się błyskawicznie, żebym się nie rozmyślił i drżącymi rękami uwalniała się z
uwięzi. A potem, ignorując mnie pognała na oślep do łazienki. Między nogami telepała
się jej pomarszczona jak mózg moszna…
Poniosła Cię wyobraźnia!!! Ja od lat kilkunastu nie smaruję się kremami i balsamami, chyba że przeciwbólowymi czy przeciwzapalnymi a wyglądam na dziarską staruszkę bez objawów ubocznych. Może i mam jaja ale to od zawsze więc i nie od balsamowania.
OdpowiedzUsuńrobię co mogę, żeby się nie ograniczać. i cieszy mnie, że tu niemożliwe staje się możliwe.
UsuńO matko, faktycznie, jakby każdą z nas pozbawić kosmetyków, a niektóre regularnych zabiegów, to dowody i dokumenty trza by zmieniać:-0
OdpowiedzUsuńgrunt, żeby pobawić się takim "być może". i radochy przy wymyślaniu niemożliwości bez liku.
UsuńRobię co mogę, by nic nie telepało mi się między nogami. Ani moszna, ani macica. Ratuję się kremem dla niemowląt i oliwką Bambi, ale czas biegnie nieubłaganie, więc wypatruję bez niecierpliwości kiedy pojawią się smutne jamniki( zwane od kuchni -naleśnikami), którym i nacieranie zimną wodą nie pomoże. Czasem sięgam po maskę na tkaninie z wizerunkiem sowy. Może to moja przeczuwana przyszłość? To dla mnie lepsze niż ewentualna perspektywa kuwety...
OdpowiedzUsuńo rany... imponujące. oliwka dla niemowląt mówisz?
UsuńProces dziecinnienia u mnie postępuje. Oliwka- nie inaczej. :)
Usuńw sumie... łatwiej wetrzeć oliwkę, jak się ogolić.
Usuń