Ostry sierp księżyca, mocno
spracowanego całonocnym ścinaniem gwiazd, położył się na tłustym paśmie chmur
ciemniejszych od nocy. Z otchłani dobiegał śpiew kosa, który najwyraźniej
wstydził się własnego talentu, gdyż przestawał śpiewać, ilekroć ogryzek światła
zaznaczył ptasią obecność w przestrzeni. Wiatr wytrwale szukał dziurawych
dżinsów, żeby wykraść zapodziane wewnątrz ciepło, jednak coraz mniej okazji mu
się trafiało. Zielone służby wydrapały drzewom spod nóg dopiero co zmarłe
liście, dlatego osierocone lamentują, załamują ramiona i drą włosy z coraz
uboższych głów. Sztuczna zorza nie może zdecydować się, w jakiej sukni dzisiaj
wystąpić, więc mieni się i dojrzewa z rumieńcem niezdecydowania. Z parapetów
zerkają egzotyczne nasturcje, otoczone spokojnym oddechem śpiących. Samochody,
jak paciorki różańca powtarzają mechaniczne zdrowaśki w drodze ku wieczności.
czwartek, 2 grudnia 2021
Nim pęknie mrok.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
I znowu po przeczytaniu tej pięknej opowieści o tym co obok nas wiem dlaczego tak lubię Twoje słowa i talent... Znowu utwierdzasz mnie w tym.
OdpowiedzUsuńoooo... miło Cię widzieć. zużyłaś już wszystkie własne literki?
UsuńHmm mam nadzieję że nie... Literki zawsze są wewnątrz serca.. więc jest dla nich nadzieja ;)
Usuńod sierpnia, to kawał czasu.
Usuńnapisz, zanim zapominasz, jak się to robi.
Tego się nie zapomina... Wiesz.
Usuńale kiedy milczy się zbyt długo, wtedy język sztywnieje i coraz chętniej ukrywa się, pozostając bezrobotnym. dobrze jest używać tego, co się dostało. głupio później tłumaczyć się, z niewykorzystanych talentów.
Usuń