Generalnie zwierzątka są nienaprawialne, szczególnie
gdy pochodzą z gatunków nagle ginących. Po kolizji z samochodem rzeczony kot
może zaistnieć w dwóch interesujących nas stanach skupienia, plus jednym nienaprawialnym.
Najbardziej oczekiwanym jest stan stały, jakim raczy nas każdego dnia. W wyniku
zderzenia kot potrafi się nieco upłynnić, co mocno komplikuje proces naprawczy.
W największy fragment futra poszkodowanego należy
zebrać pozostałe elementy, które odpadły od kota, choćby wyglądały na absolutnie
zbędne i niezwłocznie zanieść do fachowca. Ostrzegam - naprawdę nie wiadomo, do
czego służą te takie małe, zakrwawione ochłapy, ale mechanik zażąda ich kategorycznie.
Ponoć kot nie będzie działał bez kompletu drobiazgów.
Mojego kota po takowej kolizji nie dało się naprawić, pomimo że miał wszystkie rzeczone elementy w całości w sobie i żadnego zakrwawionego ochłapu. Tylko zastygła czerwona strużka z pyszczka. Leżał na poboczu zupełnie sztywny. Brakuje mi go.
OdpowiedzUsuńsmutne. może nie zużył wszystkich żywotów na jeden eksces.
UsuńPrzykre...
OdpowiedzUsuńtrudno dyskutować.
UsuńO, poradnik u Ciebie to nowa jakość!
OdpowiedzUsuńdługie zimowe wieczory - coś trzeba robić.
UsuńWeź... Proszę nie opisuj takich rzeczy... :(
OdpowiedzUsuńnie da się. to nałóg.
UsuńFikcja literacka. W realu każdy samochód nie ośmieli się przejechać kota...
OdpowiedzUsuńsą i tacy za kółkiem którzy świata nie widzą, a co dopiero pluszaczka.
Usuń