Przyszłość napocząłem już wczoraj. Później, przez całą noc śliniła się nieznośnie i chrapała za dwoje. A kiedy wreszcie wstała, szpetnie klnąc na wszystko wokół poczłapała do łazienki, pooglądać pryszcze, drapiąc się dość jednoznacznie po stanie posiadania. Byłbym przyszłości urodził jakąś nadzieję, albo chociaż wiosnę cieplejszą od innych, jednak najwyraźniej miałem niepłodne dni. Naprawdę się starałem i nawet przesadnie nie udawałem orgazmu. Przyszłość miała to głęboko w de. Słuchałem, jak ćwierka mocz atakujący mocnym strumieniem miskę klozetową, jak spluwa, przy okazji puszczając donośnego bąka.
Gdy wreszcie wyszła, popatrzyła kaprawymi oczkami na mnie i beztroskim tonem ogłosiła:
- Żreć mi się chce!
Tym razem mnie rozbawiłeś, chociaż poranek niezbyt optymistyczny.
OdpowiedzUsuńponura rzeczywistość. ale życzę Ci dużo powodów do śmiechu - jeśli w ogóle powodów potrzebujesz.
UsuńWstać się nie chce jak taka przyszłość krząta się po domu. Wygonić się jej też nie da ale może zaprosić nadzieję.
OdpowiedzUsuńskoro jest Przyszłość, to kiedyś musiała być Przeszłością.
Usuńwidziały gały, co brały. dorosłym się skarżyć nie bardzo wypada.
Niezbyt sympatyczna ta Przyszłość, może trza ją oswoić?
OdpowiedzUsuńalbo pozwolić jej pognać naprzód. zbadać przedpole.
Usuń