Uprzejmie
spieszę donieść, że w trakcie podróży komunikacją nazywaną
zbiorową (zbiór był z tych bardzo ubogich), zostałem
podsłuchiwaczem przez szybkę. Na przystanku i (jednocześnie) na
smyczy telefonu wyrzynała się z pustki, niczym pierwszy ząb u
oseska pani, o której urodzie wolę nie mówić z dwóch powodów –
nie stwierdziłem, tzn, nie, że nie dysponowała, bo być może,
tylko przejęty tym, co podsłuchałem zapomniałem przymierzyć
wizerunek do mojego szablonu urody, oraz z powodu tychże właśnie
słów.
Pani,
kto wie, czy nie dziedzicznie, obciążona była instynktem
samobójczym i w ramach niewymuszonej konwersacji z nieznanym mi
odbiorcą wygłosiła pakiet z grubsza tej treści:
-
Noooo… Nie wiem. Boli mnie głowa, kaszlę, kicham i w gardle mnie
drapie…
-
Hosanna! - pomyślałem o całe niebo ciszej i wypatrywałem rzezi
w przestrzeni publicznej, gdyż dopiero co usłyszałem od naocznego
świadka, że pasażer został zdecydowanie wyproszony z pojazdu, bo
raczył kaszlnąć. Lincz był prawdopodobnym zakończeniem
ewentualnej dyskusji, więc został porzucony na pustym przystanku jak
niedopałek.
Obserwowałem,
żeby nie uronić jatki, chociaż horrory nie są moim ulubionym
gatunkiem literackim, czy smakiem z zakresu ruchomych, lub nie,
obrazków. Towarzystwo dyskretnie i z bezpiecznej odległości okalające ową niewiastę zostało
pochłonięte przez nieliczne rozwarte otwory gębowe tramwaju i rozpierzchło
się po wnętrzu, niczym bakterie po jogurcie. Pani pozostała sama,
choć nie samotna, ponieważ kontynuowała misję telefoniczną.
Tramwaj uniósł moje westchnienie bezinteresownej ulgi – została
żywa. Może jednak w takich wypadkach lepiej zawiadomić służby
specjalne? Jakieś Zielone Berety, albo Szpital Psychiatryczny?
Ubezwłasnowolnić, albo choć zakneblować?
Przepraszam, ale się uśmiałam :) Raczej już komedia niż horror.
OdpowiedzUsuńśmiech się przyda. nie można z tą powagą na gębie wędrować, widzieć i zwalczać własną mimikę siłą.
Usuńgorzej, że te sytuacje nie były wymyślone.
Tak myślałam, że prawdziwe, ale i tak zabawne jednak. Zaraza nie jedno ma imię.
Usuńodetnę się na wszelki wypadek. to nie ja byłem "pacjentem zero".
Usuńja tylko patrzę i słucham, a czasami piszę.
Unikam środków komunikacji, ale o wyrzucaniu z pojazdu nie słyszałam.
OdpowiedzUsuńDla pani kask astronauty, taka bania na pustej głowie w sam raz.
nie zaproponuję, bo zniknęła z pola widzenia, a krzyk mi słabo wychodzi. nie trenowałem i troszeczkę mi zardzewiał.
UsuńNa szczęście nie muszę korzystać z komunikacji, ale tak naprawdę, to i w sklepie można coś łyknąć, a jeść trzeba...
OdpowiedzUsuńłyknąć można również sięgając do barku, albo po dobre rady kolegi Miki...
UsuńRozbawiła mnie, choć może nie powinna, historia wczorajszego łódzkiego tramwaju. W tej chwili to już nie wiadomo czy śmiać się czy płakać.
OdpowiedzUsuńłódzki tramwaj? nie znam... zdradzisz jakieś detale?
UsuńAle kogo? Tę kaszlącą, czy tych w myślach strzelających z pistoletu do kaszlących?
OdpowiedzUsuńto pewnie pytanie do ostatniej kwestii.
Usuństrzelających - zawsze, a samobójców przed faktem - może być taka odpowiedź?