Pani hodowała zmarszczki myśląc mroczne myśli. Była zbyt
młoda, żeby się udawało niechcący, więc musiała się wysilać, aby nad
wyczesanymi brwiami zaistniało coś więcej niż gładkość. Rzeką spławiają się
martwe leszcze. Ciekawe, że pod prąd. Nie przetrwały tarła i teraz przyglądają
się im wrony dla których to dość karkołomny posiłek. Drepczą niecierpliwie po
balustradzie ignorując mnie doskonale. Może wiatr doholuje martwice do brzegu i
będzie im łatwiej? Kominy elektrociepłowni wysyłają w niebo świeżutkie, jeszcze
ciepłe chmury, jakby tych co już tam są było za mało. W szuwarach niewidoczna
drobnica śpiewa godowe pieśni słuchając odzewu z porośniętego nabrzeża. Ktoś
potrącił majowego chrabąszcza, którego zewłok leżący na chodniku czeka na
głodomora, a tymczasem na chodnikach i przystankach już trwa konsumpcja, jakby
to były biwakowe śniadania.
Czyli dzień jak co dzień... dobrze że osobliwe opowiedziany. Zawsze to urozmaicenie i nadzieja.
OdpowiedzUsuńosobliwie... niech będzie. trudno chodzić tymi samymi ścieżkami i nudzić się, więc czymś trzeba zająć zmysły.
UsuńJak zwykle trafna obserwacja, widzisz więcej niż przeciętny przechodzień.
OdpowiedzUsuńbo nie noszę aparatu fotograficznego - Ty pstrykasz, więc nie musisz pamiętać, bo pamięć zewnętrza przechowa - ja widziane ubieram w zdania, żeby zachować.
UsuńByłam niedawno w miejscu, gdzie chrabąszcze leciały z nieba masowo.
OdpowiedzUsuńi co robiły, jak doleciały?
UsuńMachały nóżkami.
Usuńrowerek leżąc na pleckach. im to raczej nie służy.
Usuń