Patrzył na nią.
Zuchwale i jakoś tak, jak się patrzy na pierwszą miłość. Niemal czuła, jak siwe
włosy znów nabierają barwy dojrzałych kasztanów i miękły skręcając się, by ułożyć
się na plecach. Dawno nie miała już długich włosów, a takiej miękkości nie potrafi
nadać żaden szampon. Tylko młodość potrafi sprawić cud, który niestety zbyt
szybko mija. Przywykła do swojej siwizny i nie usiłowała jej tuszować farbami.
I tak były twarde niczym szczotka do podłogi, a farby tylko potęgowały niemiłe wrażenie.
Kim był, że
pozwalał sobie na taki wzrok, w którym miękły jej włosy? Wstydziła się przyznać
nawet przed samą sobą, że nie tylko włosy jej miękły. Odgarnęła je z czoła tak,
jak robiła to będąc nastolatką – dmuchnęła na niesforny kosmyk, żeby spadł znów
na oczy i dopiero potem odgarnęła go ręką nietrwale chowając za uchem. To
działało zawsze, więc nie zdziwiła się nawet, gdy zadziałało i teraz. Patrzył
na nią z głodem, jakiego ukryć się nie da przed kobiecym wzrokiem. Jak mały
książę na jedyną różyczkę w ogrodzie. Wolała milczeć – bała się, że zacznie się
jąkać, że starczy głos ją zdradzi.
Zarumieniła się,
a kurze łapki wokół oczu kurczowo przytrzymały wzrok siedzącego naprzeciw i
bezwstydnie prosiły o więcej. Kiedyś… Schowałaby oczy pod stół, na własne
kolana i udawałaby, że nie widzi jak ją pożera wzrokiem taki głodomór, ale
dzisiaj nie chciała stracić ani sekundy. Patrzyła bojąc się mrugnąć okiem.
Oblizała wargi, które zaczęły pulsować. One też były miękkie i żądne wrażeń.
Chciały się oddać patrzącemu. Ileż to lat nikt nie przyssał się do nich? Nie
pogryzł do bólu? Zdawało się jej, że pamięta, ale straciła całą pewność, gdy
widziała, jak jego oczy śledzą niepozorny ruch języka i niemal toną w
zazdrości, że to nie jego język zwiedza jej wargi. Boże – jak bardzo chciała,
żeby tak się stało!
Wyciągnął rękę,
więc mu podała własną. Bez słów, bo cóż mądrego mogła powiedzieć. Widać było po
niej, że jej ciało pragnie towarzystwa i gotowe jest oddać mu się bez granic.
Ręka, to tylko pierwszy z kroków… Wziął ją we własną i niemal się schowała.
Miała małe dłonie, wyschnięte i poznaczone starczymi plamami. Zimne od
niedotykania. Żadna kąpiel, czy rękawiczka nie zagrzeje przecież dłoni tak, jak
druga dłoń. A on właśnie trzymał jej rękę w zagłębieniu własnej dłoni i
przykrywał drugą. Bez pośpiechu, delikatnie, aż poczuła, że zaczynają się
budzić jej palce i przeciągają się jak młode kocurki odsypiające obiad w
wiklinowym koszu.
Kiedy odkrył jej
dłoń była już gładka… przesiadł się, by móc ją pocałować. Obudził dreszcz,
który trzepotał się po całym ciele starszej pani i nie potrafił sobie miejsca
znaleźć. Zwiedził ją całą od środka, a serce staruszki rozśpiewało pieśń,
jakiej nie zapomina się do śmierci. Wtuliła się plecami w ramiona pasujące
wciąż bardziej i bardziej, gdy jej ciało odprężało się i ocierało o męską
pierś. Jeżeli pożądanie ma zapach, to tak właśnie pachnieć musi. Gryzła wargi.
Nie mógł tego zobaczyć, ale ona czuła jego oddech przedzierający się przez
włosy na szyję. Parzący, odbierający spokój i … mógł ją tym oddechem rozebrać i
strącić w piekielne czeluści. Był bezbronna.
Tak szybko
oddychała chyba tylko dwa razy w życiu – raz, kiedy uciekała przed wulgarną
przemocą płacząc i wzywając pomocy i wtedy, gdy pierwsza miłość niezdarnie
rozpinała jej guziki… Oczy odpłynęły jej we wspomnienia, a piersi unosiły się
pod bluzką znów za ciasną. Guzik walczył, żeby utrzymać się w jej cieple
spłoszonym, unoszącym się pod niepokalaną bielą. Chciała przełknąć ślinę, lecz
nie znalazła jej w ustach. Język błądził po zębach. Były gładkie i nawet bez
sprawdzania wiedziała, że są równie białe jak bluzka, pięknie odcinając się od
czerwieni warg pokąsanych, by nie krzyczeć piękna.
Czuła jego nos
szukający czegoś za jej uchem i łaskoczący nieśmiało przy każdym wydechu.
Usiłowała mocniej złączyć kolana, które miała już ściśnięte najbardziej jak
mogła. Pod spódnicą pękała ziemia. Jeszcze się łudziła, że powstrzyma erupcję
zakładając nogę na nogę i udami ściśnie. Pośladkami, siłą woli… Wystarczyło
jednak, że spróbowała unieść stopę i kolana straciły łączność, gdy poczuła w
nosie własny aromat. Ostry jak brzytwa. Szczery jak wyznanie i prawdziwszy od
każdego piekła. Warga wymknęła się zębom, jak zając wymyka się czasem nagonce.
Uczucie nie zna
więzień i granic. Jęknęła cicho. Musiał poczuć. Usłyszeć musiał. A przede
wszystkim wiedzieć. Była jego. Cała i bez reszty. Nie musiał nawet prosić, bo
zanim poprosiłby dostałby więcej niż mógł wymyślić. Rozchyliła kolana, aż
spódnica zaczęła trzeszczeć w szwach pomiędzy gładkimi udami. Prawda płynęła z
niej wąziutkim strumieniem czekając, aż przykryje go dłonią, ustami. Aż zanurzy
się w niej po zatracenie. Świat przestał istnieć i nie było już żadnych
wspomnień wartych wspominania. Była tylko chwila i ona kipiąca, wtulona we
wspólny rytm.
Krzyczała? Być
może. Uśmiech nie był piękny, bo w ekstazie jest najbrzydszym z możliwych.
Popatrzyła na własny uśmiech i ciało pomarszczone, umęczone i zimne. Leżało
wolne od bólu i od niej. Ona… Cóż – trzymała za rękę kogoś, kto dał jej poczuć
ciepło i nie obiecywał nic. Nie musiał – był. I to wystarczało. Był, jak cała
wieczność i tylko dla niej. Zostawiła ciało bez oglądania się po raz drugi.
Niech zostanie to opakowanie. Zbędne. Zużyte życiem. Grunt, że nauczyło ją
kochać.
Lepiej późno niż później...
OdpowiedzUsuńoby w ogóle.
UsuńCoś dla ciała, coś dla... Ducha :)
UsuńZastanawiam się... czy 'to' doświadczenie będzie miało znaczenie?
lubię, kiedy ktoś się zastanawia. daj znać, jak poznasz odpowiedź.
UsuńSkąd będziesz wiedział, że to ja?
Usuńodpowiedź jest ważniejsza od ust, które ją przyniosą. wystarczy mi wiedzieć.
UsuńUsłyszysz niesłyszalne, zobaczysz niewidzialne.
Usuńsuper. skoro sieję wiatr, to mogę dym zbierać.
Usuńhmm... gdzieś musi być ogień. Wracam się ogrzać. Do tekstu.
Usuńdziękuję.
UsuńCzyżby te bezczelne, pożądliwe oczy należały do Śmierci? Jeśli tak to TA konkretna śmierć nie była staruszce przykra. Zresztą mam wrażenie, że starzy ludzie umieją śmierć oswoić, polubić nawet. Nie przyszło mi natomiast do głowy, że Śmierć może przybierać różne wcielenia i każdemu wydać się inna. Jaką ja chciałabym spotkać? Oto jest pytanie. Na pewno nie taką jak TA. Doznania ciała są niczym, w porównaniu z doznaniami ducha. Więc może Śmierć rozprawiająca o zagadkach egzystencji? Miło by było rozmawiać z kimś mądrym w tej ostatniej godzinie. ;)
OdpowiedzUsuńkażdemu według potrzeb... a może według zasług?
UsuńGdyby tak było, byłoby prościej i bardziej oczywiście. A tak, nie znasz dnia, ani godziny... I niech tak zostanie.
Usuńniech. nawet, gdyby było można, to nie chciałbym.
UsuńDotykanie, rozbieranie wzrokiem jest bardzo ekscytujące, kobiety uwielbiają, kiedy się właśnie tak na nie patrzy,
OdpowiedzUsuńto takie nieoczywiste.
dla facetów nieoczywiste. kobiety doskonale rozpoznają głodomorów.
UsuńDla kobiet również, to, że jej pożąda teraz jest oczywiste, ale co byłoby potem ...już nie.....
Usuńod przyszłości, to są wróżki i pisarze. gawędziarze. kobiety znakomicie radzą sobie z teraźniejszością.
Usuń"Spóźnieni kochankowie"?
OdpowiedzUsuńcudowna książka - Wharton nic piękniejszego nie mógł napisać.
UsuńNapisał. "Ptaśka". To jest książka, która tkwi w mojej głowie i zostanie tam na zawsze. Niezwykła.
Usuńw księżycową jasna noc napisał i wiele innych, ale spóźnieni kochankowie to coś, co trudno dogonić. trudno o bardziej plastyczną książkę. czułem się jej częścią, kiedy czytałem. nie raz.
UsuńNo widzisz. W tym tkwi piękno literatury, sztuki, mówiąc ogólnie. Każdy może inaczej odczytać i inaczej odczuwać. "Spóźnieni kochankowie" nie przypadli mi do gustu zupełnie. "W księżycową jasną noc" - doskonała. Szkoda, że już nic więcej nie napisze. :(
OdpowiedzUsuńuwielbiam whartonowskie "gniazda" - ten pomysł mnie uwiódł bez reszty. każdy ma swoje tytuły - Franky Furbo też potrafi wygrać, ale dla mnie Kochankowie są szczytem niedościgłym.
UsuńA dla mnie jego "Wieści" to kultowa książką, czytam ją od lat corocznie, przed Bożym Narodzeniem, już od lat. Nawet kupiłam nowe wydanie bo stare zaczytane i wyblakłe.
OdpowiedzUsuń"Spóźnieni kochankowie" mnie żenują, wolę" Dom na Sekwanie", " Opowieści z Moulin Bruit" ewentualnie "Rubio"
każdy ma "swojego" Whartona
UsuńBardzo fajnie opisane :)
OdpowiedzUsuńśmierć jakoś mniej boli w takiej wersji.
Usuńczyli kochankowie roku... tekst porwał tak jak i oni się...porwali. pozdrawiam
OdpowiedzUsuńdlaczego roku?
Usuńnie wiem.
OdpowiedzUsuńbył taki film.
może dlatego.
A może nie...
same zagadki.
Usuń