niedziela, 12 maja 2019

Wiara, nadzieja i miłość.


Liście były cięte grubo. Można powiedzieć niechlujnie, ale takie liście na dnie kubka potrafiły oddać w pełni smak herbaty. Cierpki, trudny do przełknięcia, gdy wargi spieczone domagają się wilgoci. Takiej herbaty nie można pić, gdy się jest spragnionym. Nie zastąpi łyka wody – choćby z kałuży podniesionego. Taką herbatę pić można tylko wtedy, gdy nie jest koniecznością, a kaprysem.

A ona właśnie miała kaprys. Piła herbatę tak mocną, że gdyby nieprzeźroczyste ściany kubka pozwoliły przejrzeć ją na wskroś wydawałaby się kawą. Ciemna, mocna i parująca, pachnąca wyschniętymi liśćmi i odrobinę dymem z ognia, który przywarował niedaleko jej stóp. Lubiła, kiedy ciepło pchnięte wiatrem wślizgiwało się pod nogawki spodni i z nieskończoną cierpliwością i łagodnością wspinały się po łydkach. Niemal chciała się rozebrać, żeby wpuścić te ciepłe jęzory wyżej. W końcu siedziała sama, a najbliższy człowiek znajdował się poza zasięgiem słuchu.

Drzewa przyglądały się w milczeniu rosnącym na ziemi cieniom i chyba podobały się sobie, bo szemrały cicho mrucząc niezrozumiałe pochwały. Jakaś sosna pokiwała kosmatym łbem, a buczyna uniosła rozłożyste ramiona na chwilę, jakby wzdychała. W oddali, pośród pól pociętych skibami stała samotna lipa. Jej też daleko było do towarzystwa. Siedzącej zdawało się, że herbata zaczyna pachnieć lipowym kwiatem, ale to nie mogła być prawda. Kwiaty dawno już zapłodnione wydały owoce, a teraz jesień barwiła drzewo miodowym zlotem nieuchronnie zbliżając się ku zimowej senności.

Wrzesień był ciepły tak bardzo, że ziemia krzyczała o odrobinę wilgoci do której przywykła i tęskniła już całkiem jawnie. Noc aż kwiliła i z litości obsypywała porankami źdźbła traw płaczem mgieł rozsnuwanych szeroko nim odeszła, by słońcu miejsce zrobić. Pomiędzy wyszczerbionym górami horyzontem, a tym pagórkiem w połowie porośniętym mieszanym lasem leżały pola skrupulatnie zagospodarowywane każdego roku, by dać plon i uzasadnić sękate ręce tubylców.

Słońce czochrało się o poszarpane erozją szczyty i zaczęło już krwawić, jakby w zapomnieniu rozdrapało rany do krwi. Lipa wyciągała jęzor cienia coraz dalej i dalej, jakby chciała się nim przysiąść do ognia gasnącego od zapomnienia. Połknęła już miejsce, w którym siedzącej kobiecie udało się znaleźć dwie garście kartofli, zapomniane przy zbiorach. Teraz trzeszczą grubą, czarną skórą spaloną w żarze ognia. Nie ma pośpiechu. Miąższ ukryty pod spalenizną będzie wciąż jadalny. Ogień nie był aż tak rozpasany, żeby samemu je pochłonąć. Herbata wciąż grzała jej dłonie. Kiedy już wyjmie ziemniaki, zrobi sobie jeszcze jedną.

Ma czasu całą noc. Choć pod drzewami wymościła już legowisko z suchych liści i świerkowych gałęzi miała zamiar przegadać tę noc z gwiazdami zakurzonymi tą pylistą jesienią. Nie były to gwiazdy przeglądające się w lustrach jezior, lecz te, którym przyszło kwitnąć nad stałym lądem. One musiały szukać oczu wilgotnych i strumieni przemykających gdzieś między kamieniami, czy ukrywających się w szpalerze osik, brzóz, czy leszczyn. W rowach, gdy się wypełnią mulistą, ciężką wodą siorbaną w połaciach tłustego czarnoziemu.

Herbata schła na wargach pozostawiając je spierzchniętymi. Wieczór nadciągał równie niespiesznie, co nieubłaganie. Ogień skamlał o resztki napoju, więc wylała je wprost w głodne trzewia patrząc na wesołe, pomarańczowe iskierki mrużące oczy z zachwytu. Słońce skaturlało się po drugiej stronie gór, chociaż liczyła, że może tym razem stoczy się w tę dolinę i zamiast przy ogniu usiądzie przy tej wielkiej gorącej kuli. Mogła nawet połatać jej te blizny i skaleczenia, których się nabawiła tocząc się przez kostropaty pejzaż.

Nie tym razem. Niebo sfioletowialo, spurpurowiało i przymierzało się do snu. Nawet chmury spopieliły się i biegły gdzieś bezgłośnie, uciekając przed słońcem, jakby zawstydzone, że pod spódniczki im zagląda bezczelnie. Wiatr rozsiewał słodkie, zakurzone zapachy i mieszał je, jakby przygotowywał aromatycznego drinka ze wszystkich możliwych składników. Potrafił mieszać – musiała to przyznać, że perfumy wiatrem przyprawione potrafią zawrócić jej w głowie. Położyła się na plecach czekając na pierwszą gwiazdę. Wrześniowa wigilia. Wypatrywała oczy w bezkresie granatowiejącego sufitu. Jakaś trawa szeptała jej do ucha pieszczotę budząc na skórze pragnienie dotyku.

Otrząsnęła się. Nie było z nią tego, którego dotyk mógł sprawić, by czas oszalał. Nigdy nie było. Może źle szukała? Zbyt krótko? A może w niewłaściwym miejscu? Może gnana niecierpliwością zbyt wcześnie uciekała nie dając szansy żadnemu nikomu… Uśmiechnęła się do siebie – bardzo lubiła właśnie tak myśleć – żadnemu nikomu. Bo wiedziała, że pozna od razu, gdy w jej życiu pojawi się ktoś. KTOŚ! Nie zamierzała decydować się na bylejakość, czy w półśrodkach szukać ukojenia. Hazard i złudzenia napełniały ją obrzydzeniem. Nie chciała grać uczuciami w karty i liczyć, że po kolejnej rundzie los się odmieni i sprawi, że brzydkie kaczątko jej chceniem przepoczwarzy się w piękno rajskiego ptaka.

Spomiędzy iskier wydłubała patykiem trochę ziemniaków, resztą postanawiając podzielić się z ogniem. Niech i ogień ma chwilę ze smakiem. Wrzuciła garść chrustu i ze dwie grubsze gałęzie, żeby ogień rozszalał się i mlaskał pohukując lubieżnie. Toczyła w dłoniach kulę, nie bacząc, że ręce stają się czarne jak noc. Przełamała wpół, a w środku zalśniło złotem jądro. Parujące, gorące jak piekło i przyprawione dymem tak, że nie potrzebowała nic więcej. Wgryzła się drażniąc podniebienie chrupiącym węglem, lecz i to jej nie przeszkadzało.

Zmierzch przysiadł na zadzie i zaglądał jej w oczy, jakby pytał, kiedy pozwoli mu przytulić się do jej ciała, ale zlekceważyła go zupełnie. Nie przeszkadzało jej, że świat okradł z kolorów, że kształty rozproszył i uwodził jej myśli w nierealne przestrzenie. Marzyć trudno, kiedy zbyt wiele je ogranicza. Marzenia wymagają bezwstydu i odwagi. Inaczej są tylko cieniem. Odbitym w wodzie obrazem, który nie odda ciepła, ani wiary w spełnienie. A jednak przykro parzyć jeden kubek herbaty. Nawet, jeśli to drugi. Dwa na raz – to co innego. Noc przysiadła jej na ramieniu i zerkała na wilgotniejące oczy. Tylko z bliska różniły się od tych łez migoczących na firmamencie. Teraz mogła już bez wstydu wyjąć drugi kubek i postawić go obok własnego. On na pewno lubi mocną herbatę. Doprawioną dymem. Może wreszcie tej nocy przyjdzie po nią? Będzie czekać.

48 komentarzy:

  1. Solą życia jest miłość...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. trzeba tylko mieć co nią doprawić.

      Usuń
    2. pieczyste? lubię.

      Usuń
    3. Przydałby się ogień...

      Usuń
    4. może masz go w sobie.

      Usuń
    5. Jestem ogniem. I wodą.

      Usuń
    6. łatwo przy Tobie o herbatę w takim razie.

      Usuń
    7. Zawsze się zastanawiałam, czym jest to COŚ, co ludzi do siebie przyciąga. Jak powstaje i rodzi się miłość? Ale tak w sumie... czy to ważne dlaczego i jak?

      Usuń
    8. gdyby to coś było łatwe do definiowania pojawiłyby się ogłoszenia - szukam kobiety z czymś, jeśli masz coś, to odezwij się. wydaje się, że to byłoby dziwaczne.

      Usuń
    9. I nie byłoby tajemnicy.

      Usuń
    10. tak - byłby handel i oszustwa

      Usuń
    11. powodzenia. weź kubek zapasowy.

      Usuń
    12. Na dobranoc:
      https://www.youtube.com/watch?v=5jCG7utvosQ

      Usuń
    13. niestety - poszło na dzień dobry.

      Usuń
  2. Takie zwęglone skórki z ziemniaka są niezwykle smaczne. Czy na miłość warto czekać? Podobno przychodzi, jak się przestaje czekać i rozrywa cały świat...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. każdy szuka i nikt nie wie. nie ma recept uniwersalnych. ale dobrze mieć oczy otwarte.
      ziemniaki z ognia są pyszne, tylko nieco wargi i ręce brudzą.

      Usuń
    2. Miałam taką polonistkę w podstawówce i ona zawsze mówiła, że miłości się nie szuka, ona sama przyjdzie i zapuka do twoich drzwi, wszyscy się zawsze z tego śmialiśmy.

      Usuń
    3. czyli nie czekać i nie szukać - dziwaczne. a skoro ma przyjść, to skąd, skoro ona też ma nie czekać i nie szukać? to jakiś paradoks?

      Usuń
  3. Marzenia....Ktoś.......herbata wędzona.....skąd brać cierpliwość na czekanie....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to nie czekaj - licz gwiazdy, albo maluj wzruszenia.

      Usuń
    2. I Ktoś przyjdzie....pomyśli....zajęta marzeniami.... i sobie pójdzie, czujnym trzeba być bo " szczęście jak osioł ucieka "

      Usuń
    3. skoro tak szybko się zniechęca, to nie jest wart zauważenia.

      Usuń
  4. Czasem czekanie jest bardziej intensywne i przyjemne, niż bylejakie przeżywanie czegośtam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. pod niebem szerokim miejsca wiele - można czekać w wytwornym otoczeniu.

      Usuń
  5. Nadzieja jest trochę przereklamowana. Wyślij intencję z nadzieją do Wszechświata, a dostaniesz. Stan nadziei permanentnej. I będziesz się nadziejał, nadziejał, a życie popłynie...ale wiadomo, co komu....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bogatemu, to i kogut jajko zniesie. może wystarczy wierzyć?

      Usuń
    2. Oczywiście. Bogaty zawsze miał, WIE, że zawsze będzie miał :-)No chyba, że ma "program biedy", ale to też wiara. Czyli w co wierzysz, to masz. Proste.

      Usuń
    3. ciekawa koncepcja. wiarą brzuszek napełniać.

      Usuń
    4. Tak naprawdę, to udaje się tylko z Wiedzą. Wiara, to ciut za mało.

      Usuń
    5. nawiedzonym wystarcza - a przynajmniej w to wierzą.

      Usuń
  6. IMAGINACJA to wielkie słowo.
    Bardzo mi się podoba to co napisałeś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wielkie słowa dla nie całkiem wielkich ludzi. można się wystraszyć.

      Usuń
  7. Oko - lubisz układać ludzi w pary. Koniecznie musi być dwoje, żeby było szczęśliwie.
    Ja powiem, że wcale nie. Jeden kubek herbaty smakuje wybornie, zapewniam cię. Jeśli już nie wyobrażasz sobie jedzenia pieczonych ziemniaków w samotności to pamiętaj, że mogą ci towarzyszyć myśli, gwiazdy, ćmy, albo nietoperze, jeśli już zmierzcha. Piękne towarzystwo dla kobiety ciekawej świata.
    A miłość? To tylko inna nazwa seksu - nie ja to wymyśliłam, ale zgadzam się z autorem. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. każdy ma coś, co lubi. nie ma obowiązku się zgadzać. możesz namalować całkiem inny obrazek - zakazu nie ma. mi podobał się taki, więc go namalowałem.

      Usuń
  8. I tak jest fajnie. Zawsze można sobie coś dopowiedzieć, a nawet zmienić. W głowie w każdym razie, bez uszczerbku dla nie mojego tekstu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. przemeblowanie, to rzecz wtórna. każdy ma własną wizję i matryce. nie lubię tłoku, ale samotność jest dla mnie zbyt ekstremalna. dobra, kiedy jest wyborem, a nie koniecznością. opcją, w której można się zanurzyć. bardziej naturalny jest dla mnie stan, kiedy spotka się dwoje ludzi. niechby dwóch, dwie - mniej ważne są chromosomy, choć para mieszana wydaje się mieć wiele zalet.

      Usuń

  9. Jeśli możemy wybrać, choć mądrzejsi ode mnie twierdzą, że ZAWSZE możemy, to już jest super. Każda decyzja powinna być wolnym wyborem, ale tak nie jest. Czasem wydaje mi się, że ludzie nie poświęcają zbyt wiele czasu na rozmyślanie. Często wyznają filozofię SIĘ: tu się jeździ, to się kupuje, tam się mieszka. Łatwiej jest powielić schemat niż mu się wymknąć z pełną świadomością konsekwencji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. schematy są uproszczeniem, które sprawia, że nie trzeba przeprowadzać żadnych skomplikowanych obliczeń, tylko SIĘ robi i już. więc przemyślenia można spożytkować tam, gdzie dzieją się rzeczy nietypowe.

      Usuń
  10. Taaa - wątpię czy wyznawca filozofii SIĘ będzie zaprzątał sobie głowę PRZEMYŚLENIAMI przecież po to wyznaje SIĘ, żeby nie myśleć. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mało w Tobie wiary w ludzi.a sama rozmyślasz.

      Usuń
  11. Wiara w ludzi, powiadasz? Trochę chwiejna jest, przyznaję. Najlepiej nie wierzyć, nie mieć nadziei - wtedy nie ma rozczarowań. Liczę na siebie, przynajmniej nigdy się nie zawiodę. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. w innych nie wierzysz a sobie aż tak? ludzie zawodzą i siebie. i to bardzo boleśnie.

      Usuń
    2. Jeśli ja coś sknocę, to mogę mieć żal tylko do siebie, nie ma na kogo zwalić winy za niepowodzenie. To mnie umacnia, powoduje, że bardziej się staram. Czasem każdy ma chęć zapłakać, ja też, ale szybko się zbieram i dalej do przodu. :)

      Usuń
    3. niech się wiedzie. i tych łez niech się za wiele nie toczy.

      Usuń
  12. "Mnie tam do szczęścia niewiele potrzeba. Wystarczy, że mam co wspominać i na co czekać...".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. gratuluję. nieczęsto spotyka się szczęśliwego człowieka.

      Usuń