Są takie światy,
w których można tylko być. Po prostu. Nic więcej, tylko być. Obserwować i
karmić się samym sobą. Czasami zanurzam się w swój intymny pamiętnik, a czasami
on sam uchyla wrota i kusi wspomnieniem. Staję całkiem bezradny, nagi i
bezbronny. Mogę odwrócić się i uciec, albo zostać i dać się ogarnąć
szaleństwom.
Galeria obrazów –
portrety ludzi, którzy są, lub tylko byli przez chwilę. Ważną, albo zupełnie
niedocenianą. Ponoć pamiętać można pięćset sylwetek, choć ocieram się o więcej
nieistotnych bytów każdego dnia niemal. I oni w swojej nieistotności zapadają
we mnie mgłą wspomnień, bo skąd miałbym wiedzieć, która nieistotność faktycznie
żadnego znaczenia nie ma? A może dopiero mieć będzie? Spotykam niekiedy ludzi
niemożliwych, wymyślonych chwilę wcześniej. Spotykam obcego, który ma
wyrzeźbione w mojej podświadomości rysy i nawet gest odgarnięcia włosów z czoła
jest przewidywalny i oczekiwany. Mijam miejsca nieistniejące, choć wyryte w
duszy tak dokładnie, że nawet dziś noga przeskakuje kałużę, która wyschła tak
dawno…
Uszy też nie
śpią, chwytają znajome dźwięki i oprawiają je w wieńce innych powodując, że
płuca stają się zbyt płytkie i zachłanne jak wszyscy diabli. Idąc węszę
zawzięcie smugi nierozpoznanych nut i tylko na dnie łepetyny snuje się
imperatyw, żebym nie poprzestawał. Nie puścił tej nitki łączącej mnie z
przeszłością dawno zapomnianą. A kiedy nogi stracą poczucie rytmu, zgubią sens
drogi i zaplączą się w detalu głowa przerzuca karty szukając chwili. Muzyka
potrafiąca wydusić z serca ostatnie krople krwi, żeby nią wymalować na
policzkach to, do czego jeszcze dziś nie potrafię się przyznać przed sobą.
Ciszę tak odległą i zapodzianą w przeszłości, że niemal charczy o zauważenie i
chwyta za nogawki, żebym nie minął bezmyślnie.
Uderzony aromatem
czuję zawroty głowy, ilekroć wrota otworzą się tak odległe, że usta szepczą: to
niemożliwe, nie mogło tak być. Przecież nikt i nigdy. Nigdzie nie było tak
właśnie. A jednak było! Rozpoznaję dziewicze zapachy dziewictwem wtórnym
zarażone, połatane i posklejane pomiędzy zapomnieniami doskonale. I tylko oczy
łzawią, bo pamiętają, że był ciąg dalszy, wart uniesienia, albo żałoby. Kręci
mi się w głowie, więc siadam byle gdzie, niechby pod murem, albo w poręcze
dowolnego mostu się wpinam kurczowo i szukam w pamięci niedbale, bo dbałość nic
nie da, skoro nie wiem, gdzie szukać.
Kawałek chleba
drę gołą ręką, bo darty chleb ma inny smak, niż ten maszyną pochlastany na
cienkie formatki. Chleb w każdym domu ma inny smak i niech bym tych domów
milion zwiedził, to dwóch takich samych nie znajdę. Język cierpliwie zbiera
uniesienia i nie protestuje. Ale czasem, gdy wargi obliże, gdy pozwolić mu
powspominać, to usta wypełni potopem śliny i siłą woli trzeba powstrzymać
szczęki od przeżuwania. Połykam wspomnienia, jakby były pełne kalorii i drugi
raz zjadam wieczerzę. Nie ostatnią, lecz pierwszą.
Można mnie
dotknąć. Wiatr czy słońce czynią to bez pytania. Woda przedziera się
nieustępliwie przez pokłady ubrań, żeby zlizać ze mnie pot i ściągnąć go w
kałużę, która przypominać będzie upadłą aureolę. Ciało szamocze się od dotyku,
który już był. Do matczynej dłoni przedzierającej się przez skołtunione włosy,
do pięści, która zostawiła bliznę wyblakłą na policzku, do paznokci w plecy
wbite podczas ekstazy i rozkwitłe kwiatami purpurowymi ukrywanymi skrzętnie
przez całe tygodnie. Wygniatany biodrem w piasku dołek, z którego morskie fale
wypłukiwały ciepło chcąc mnie podmyć i utopić też się gdzież zapodział w
pamięci i teraz przepytuje mnie, co było potem.
Głowa zbiera okruchy
i nic nie porzuci. Nie potrafi. Jak nałogowiec kolekcjonuje detale, aby upleść
z nich niepowtarzalne jutro. Jakieś dzisiaj. Ubiera w dumę, albo wstyd. Potrafi
grzbiet zgarbić, albo dorysować łopatkom skrzydła. Ponieść, lub przewrócić –
bez różnicy. Lepiej to zrobi od wytrawnego kata i bardziej będzie bolało. Żadna
gąbka nie chłonie rzeczywistości lepiej i bardziej łapczywie. Pazerna głowa,
nałogowiec szalejący głodem pożądania wszystkiego, co objąć zmysłami potrafi.
Szczęście, że upycha po zakamarkach, że z oczu nie sterczą jakieś łachmany i
strzępy zdarzeń…
Dopiero nocą, gdy
mrok wydusi ostatnie kształty i kolory, kiedy oswojona klatka sypialni stanie
się sterylną powtarzalnością, która zamorduje pozostałe wrażenia otwierają się
szóste wrota. Do świata lęków i nadziei. Do przeczuć i podejrzeń. Do
nieistniejącej rzeczywistości, którą głowa stara się rozpętać niczym tornado. Rozdmuchać
iskrę wydłubując nieistniejące z niebytu. Nie zawsze z głowy wyjdzie łagodność
ubrana w życzliwość. Czasem demon chichotał będzie bezczelnie gryząc w nos.
Innym razem, gdy zajrzeć ciekawością pochopną pchnięty, w cień lustra podniesie
podłość domniemaną i uwypukli, odbije i przyklei do skóry, rozjątrzy zarazą, aż
całe ciało zapłacze gorzko. W świecie, w którym wszystko jest możliwe i nic
dozwolone, jedynym prawem jest chłonąć to, co przyniesie los.
Uciec? Skąd? Z
niebytu, w którym umarł nawet czas? W uchylonych wrotach pokus nie brakuje.
Może są tam kolejne drzwi? Na drugą stronę? Siódme wrota? Nim zapytałem, już obudziłem
robaka ciekawości, żeby wejść w szósty portal i poszukać, a skołatana głowa
szepce nadzieje, że skoro było sześć, to czemu nie siedem? Przecież nawet, gdy
ich nie ma, to za szóstymi drzwiami wszystko się zdarzyć może, więc jeśli
gdzieś, to tylko tam. Drzwi skrzypią łagodnie, jak pies czekający na patyk za
którym znów będzie mógł gnać z jęzorem na wierzchu – byle miał kto go rzucić.
Nie chcę! Nie
potrzebuję wcale! Sen nie różni się niczym od śmierci. Pijanymi oczami
przeszywam ciemność i duszę się własnym oddechem. Że też mi się szwendać
zachciało po nocy! Eksplorować przestrzenie nieistniejących światów. Po skórze
spełza strach i niespiesznie wgryza się w kołdrę. Siedzę i zliczam oddechy do
poranka, a dużym paluchem maluję na podłodze zaprzeczenie nieskończoności.
Bezczasie zaczęło znów pluć sekundami, ale bardzo niechętnie. Niech ktoś obudzi
kształty! Uciekłem! Znów się udało przetrwać noc…
Nie wiadomo czy to sen czy nocne przemyślenia kiedy sen nie nadchodzi? Znam oba stany i oba bywają niepokojące. Jedno jest pewne: nocą wszystko wydaje się trudniejsze, wręcz niemożliwe do rozwiązania. Nocne myśli są cięższe, bardziej rozpaczliwe. Rano problemy znikają, a w każdym razie są jakby mniejsze i okazuje się, że jest wyjście.
OdpowiedzUsuńa jakież to wyjście?
UsuńNo - wyjście z sytuacji, która w nocy wydawała się bez wyjścia.
Usuńznaczy nocna lampka. albo usypiacz,
UsuńNie Oko - nie lampka, nie usypiacz tylko DZIEŃ - za dnia jasno widać, co można zrobić.
Usuńczyli swoje trzeba odpokutować.
UsuńJa to sypiam jak dziecko, wystarczy że położę głowę na poduszkę, do samego rana. Jak mi się czasem zdarzy obudzić w nocy to się cieszę, bo sobie mogę spokojnie pomyśleć. Ale to prawda, że nocą różne myśli przychodzą do głowy. A życie nasze wybrukowane jest twarzami jak plakatami.
OdpowiedzUsuńkażdy zmysł zbiera swoje wspomnienia. rozbijam się o przeszłe zapachy, czy czucia.
UsuńZmysł węchu i dotyku zawsze mnie porusza najbardziej.
Usuńale jak trudno przypomnieć sobie wszystkie zmysły z pamięci/ utkwi jedno wrażenie, a resztę zakopie doskonale.
UsuńCałość doświadczenia rejestrujemy, kodujemy, wrzucamy do magazynu i dzięki temu mamy spory zasób w podświadomości (prawdy, przekłamania, a nawet iluzje...)
OdpowiedzUsuńmamy milion światów w zapasie - do wykorzystania, gdy przyjdzie pora. albo do dumania, kiedy dopadnie nas detal z przeszłości i zaburzy spokój.
UsuńDetale... to zmyślne stwory, nigdy nie wiadomo, który "wypłynie" i zacznie domagać się uwagi.
Usuńszamoczę się z kilkoma twarzami z przeszłości z jakimś zapachem, który trudno mi umiejscowić, jest smak zapamiętany z dzieciństwa i kilka dotyków budzących podejrzenia, że są czymś więcej niż złudzeniem.
UsuńPamięta umysł i ciało, wszystkimi zmysłami. Czasami podsuwa obraz, innym razem zapach lub melodię, wywołując określone reakcje, zgodnie z tym co zostało zakodowane.
Usuńa potem trzeba się namęczyć, żeby odszukać drobiazg z dalekiej przeszłości. nie zawsze się uda.
UsuńTo się objawia odczuciem, że gdzieś/coś... 'dzwoni'?
Usuńzapewne każdemu inaczej doskwiera brak kompletności obrazu.
UsuńZawsze możemy coś domalować.
Usuńdomalujcie! a czemu nie?
UsuńAleż się odciąłeś...
Usuńja swoje zrobiłem - malować nie potrafię. a gdybym wiedział, to (jest taka nadzieja) zdradziłbym sekret w treści.
UsuńKtoś tu się znowu rozbiera....nowa świecka tradycja ? A tak poważnie, to pięknie opisałeś noc sam na sam ze sobą. Przywołałeś wzruszające wspomnienie dotyczące mojej mamy, która jest w niebie. W ostatnim roku jej życia, często, kiedy odwiedzałam rodziców, budziłam się w nocy i zastawałam ją siedzącą przy stole i bardzo smutną miną. Zawsze mówiła mi, że się martwi o mnie, o resztę rodziny, o wiele spraw......noc obnaża naszą duszę.
OdpowiedzUsuńszczerość wymaga nagości. albo inaczej - trudniej się kłamie będąc nagim. może dlatego jest potrzebna w intymności?
UsuńNoc rozcina ciało migdałowe, pozbawia człowieka nadziei, rozrywa szczęście na miliardy nieszczęść...
OdpowiedzUsuńW nocy powinni zakazać myślenia..
a tymczasem dzieje się wiele, kiedy nie uda się uciec w otchłań snu.
Usuń.. uwielbiam noc .. to moja pora, na poszukiwania, nowe odkrycia, na wszelaką twórczość .. noc to magia, ma w sobie coś mistycznego .. nocą wszystko zdarzyć się może ..
OdpowiedzUsuńno właśnie. wszystko. nie wiem, czy to dobrze.
UsuńZawsze traktuje chleb i bułki gołą ręką, podobnie z kapustą i sałatą, inny smak, inne wrażenia...
OdpowiedzUsuńGłowa gromadzi wszystko, a później te rozliczne drobiazgi spać nie dają.
wspomnienia uwierają. a najbardziej te niemożliwe.
Usuń