Bezwstyd.
Topię kieliszek w
wódce. Zachłystuje się i krztusi, ale nie przestaję lać, aż wreszcie zmoczy się
pośród niechętnego mu wzroku postronnych. Wilgoć błyskawicznie rośnie w
cuchnącą kałużę rzygowin.
Agresor.
Pędzelek
jest niewielki, ale właśnie nim odważnie odsłaniam szczątki prehistorii. Niegdyś
gad pożarłby mnie w całości razem z dłutami i łopatą, gdyby tylko mnie
dostrzegł. Dziś pod miękkim włosiem skamieniał ze strachu.
Za swoje.
Świat
skrupulatnie wychowywał mnie przez dwadzieścia kilka lat, zanim zrozumiał że
przyjdzie mu klęknąć. Przede mną. Czy to ja jestem winny, że stworzył potwora?
Na złość.
Nienawidził
ekologów do tego stopnia, że po śmierci nie zamierzał zostać nawozem dla
natury. W testamencie kategorycznie zażądał kremacji, uprzednio latami
obżerając się, by maksymalnie powiększyć dziurę ozonową.
Kształtny.
- Z TAKIM tyłkiem nie powinieneś krążyć po mieście w obcisłych spodenkach! - Zawyrokowała sędzina, dodając cynicznie, że bez takiego, również, bo wtedy skazałaby mnie za gwałt na porządku publicznym.
"Na złość" to mój faworyt:-)
OdpowiedzUsuńjotka
ciekawe czemu?
UsuńDowcipne i na czasie ;-)
Usuńpulsująca nienawiść. to też na czasie.
Usuń