Powiedzieć,
że była chorobliwie zazdrosna, to popaść w banał, który nijak nie sięgał
rzeczywistości. Wystarczyło, że zamiast na nią – popatrzył w lustro podziwiając
(spróbowałby nie) jej odbicie, by się wściekła. Potrafiła zmiażdżyć w dłoni szklankę,
albo cisnąć nią w środek szklanej tafli, by wymusić przeniesienie wzroku na
jedyny obiekt zasługujący na uwielbianie.
Każdego
popołudnia zliczała smsy. Jeżeli było ich poniżej trzydziestu, albo treść była
zbyt mdła – klęcząc przed nią odbywał pokutę w zaciszu domowych kazamatów. O
seksie mógł pomarzyć dopiero wtedy, gdy naprawdę się postarał i trafił na
chwilę pobłażliwości. Za to patrzeć mógł do woli, wzdychając do boskich
kształtów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz