Pracowity wiatr wydmuchuje z
Miasta noc, cienie smużą się i wyciągają głodne gęby. Młode panie o mocnych
łydkach pędzą gdzieś w ciężkich buciorach, w czapkach z monstrualnie wielkimi pomponami
i golfach, z których spokojnie dałoby się wykroić kaptur, względnie spódniczkę.
Zuchwałe kostki sponad adidasów świecą bladym, niezdrowym światłem naśladując
pnie drzew na osiedlowym skwerze spłowiałe od psiego moczu permanentnie
zasilającego bryłę korzeniową gorącym strumieniem toksyn. Gawrony rechoczą na
balustradach oddzielających jezdnię od tramwajowych torów, a tramwaje bez
świadomości suną w wężowych ruchach przez miejskie nierówności. Sprzątaczki
pozbawione złych myśli wydłubują niedopałki spomiędzy granitowych kostek, pełne
śmiechu i ciepła, jakiego brakuje tym, co niosą nienawiść w sercach w drodze ku
codziennym obowiązkom. W pustce rynkowych przestrzeni tylko historia osiada
zadumanym kurzem na wypolerowanych ciekawością przybyszów granitach,
rozpalonych ciekawskim wzrokiem portalach i pomnikach posiwiałych od gołębiej
czułości.
W Twoich codziennych obserwacjach tyle życia, nawet historia nie próżnuje...
OdpowiedzUsuńco zrobić, kiedy ruchliwość ludzka zaraża stagnację niepokojem i gorączką.
UsuńSzczęśliwe sprzątaczki, pełne śmiechu i ciepła? To urocze ale zakrawa na sf.
OdpowiedzUsuńpopatrz - trafiło mi się!
UsuńBardzo dużo dzieje się koło Ciebie.
OdpowiedzUsuń:-)
całkiem nic. tyle ledwie, ile w dwóch, niezbyt dużych oczyskach.
Usuń