Kapłan zagłady słowem wskazał cel. Rozpoczęła się bezpardonowa nagonka. Żadnych jeńców. Sznur zwisający z dzwonnicy, albo rezerwat w zacisznym kamieniołomie, z gwarancją dożywotniego zatrudnienia, przy pozyskiwaniu tłucznia.
Siły zwarte, muskularne, etatowo szkolone do pacyfikacji nastrojów wątpliwych, stanęły tyralierą za ścianą pancernej pleksi. Ruszyły wolniej, niż lokomotywa w wierszu dla dzieci, dodając sobie animuszu pałkami, jedną gorączką bębniącymi w tarcze. Spod hełmów wyciekał pot wydestylowany z myśli powitych samodzielnie i nieregulaminowo.
Ulice zbyt wąskie, by uciec, chodniki śliskie od krwi. Niebo łzawiące pośród chmur duszącego gazu odwracało wzrok. Kapłan siedział daleko od kaźni, w szlafroku przed telewizorem z namaszczeniem konsumował jajecznicę.
Dyktatorzy jadają jajecznicę?
OdpowiedzUsuńMyślałam, że kawior!
po kawiorze rybą się odbija. nie każdy lubi. oficjalnie żre, ale tęskni za mielonym czy kanapką z serem.
Usuń