Z rzeczy niezwyczajnych –
widziałem dzisiaj w tramwaju człowieka z książką. Analogową! Siedział sobie
cichutko otoczony smartfonami, tłokiem na wpół scyfryzowanych istot wszczepionych
błonami bębenkowymi w wirtualność powszechność, kobiet w butach na podeszwach przypominających
ciężkie przyssawki o dwa numery większe od samych butów. Pośród dziewcząt udających
chłopców i tych ostatnich wdzięczących się po pensjonarsku natykam się na
ostatnie okruchy normalności, do jakiej nawykłem. I dziwię się, że mnie to ciągle
zachwyca.
Z tych bardziej prozaicznych
spraw, to udało się przedreptać rynkowymi brukami, zanim słońce na dobre
rozpaliło kolory i wygnało z sypialnianych pieleszy turystów dewizowych. Zanim
zdążyło położyć cień na wskazówce słonecznego zegara. Dreptałem wskroś i na
przekór. Niby do celu, a przecież elewacje kusiły sobie tylko znaną magią.
Każda własną, odrębną, inną, indywidualną. Kwiaciarki pozwalały odetchnąć
świtem kwiatom plotkującym w dzbanach od wczoraj, knajpy wyrzucały smród minionej
nocy na kocie łby. Zmęczeni kelnerzy polerowali blaty, gdzieś między
wyrzucaniem popielniczek, a sprzątaniem niedojedzonych przekąsek.
Sikorki chwytając pazurkami
pionowych krawędzi spoglądają na mnie nieśmiało, licząc, że nie zakłócę
rozpusty nadmierną ciekawością. Skrzynki z jesiennymi kwiatami, schnąca gałązka
lipy, a przede wszystkim uwięziona w plastikowej klatce kula zlepionych masą
ziaren stanowią pokusę, która obezwładnia instynkty, goniące resztkami zdrowego
rozsądku – człek, to wróg, to drapieżnik, który częściej skrzywdzi, jak wesprze…
to ja… ptakożerca…
W autobusie namiętnie czytam książki papierowe i wcale nierzadko widzę takież czytających młodych ludzi. Zagadujemy do siebie i dusza mi rośnie.
OdpowiedzUsuńto miło. ja widuję najczęściej oczy utkwione w smartfonach.
UsuńLudzi z analogowymi książkami widziałam nawet na basenowych leżakach na Krecie, piękny widok!
OdpowiedzUsuńja rozglądam się znacznie bliżej i niestety rzadko trafiam obrazek.
Usuń