W domu najwyraźniej
zalągł się obcy. Chwilowo się nie ujawnia, jednak na każdym kroku odnajduję
ślady skrywanego istnienia. Kupka żwiru spod cudzego buta w przedpokoju, zerwana
pajęczyna na żyrandolu spokojnie kontemplującym widnokrąg, czy podeptana
bielizna strącona z suszarki niezgrabnością wrażą. W lodówce odkrywam niedojedzone
kiełbasy, albo sery otwarte pleśniejące spontanicznie, bo nikt ich nie
zapakował w próżniowe pudełko. Nawet konfitury i kiszonki szczelnie zamknięte w
słoikach ulegają tajemniczemu procesowi rozpadu i powierzchnia swobodnie osiada
na dnie, niczym zwapniałe trylobity. Penetruję zakamarki. Odwracam się w drgnięciu
podejrzeń, że za plecami znajdę intruza. Przecież to nie skleroza wypija kawę z
mojej szklanki?
Może to czas robi swoje?
OdpowiedzUsuńalbo obcy. kto to wie? złapię drania! i wtedy się wyda!
Usuń